Jan Rokita

Luksus własnego zdania Jana Rokity. Strach superbogaczy

Luksus własnego zdania Jana Rokity. Strach superbogaczy
Jan Rokita

Dziwna konferencja miała miejsce ostatnio w sali balowej sławnego hotelu Savoy przy londyńskim Strandzie. Zorganizował ją powstały w 2006 roku brytyjski „Spear’s Magazine”, którego czytelnikami są bankierzy i menedżerowie funduszy inwestycyjnych, gwiazdy rocka, deweloperzy i zarządcy globalnych koncernów.

Krótko mówiąc - miliarderzy, zainteresowani najbardziej tym, jak dobrze ulokować wielkie pieniądze i co robić, aby wieść prawdziwie luksusowy styl życia. Tym razem jednak konferencja w hotelu „Savoy” nie została poświęcona kwestiom na co dzień najbardziej pasjonującym miliarderów. Redakcja „Spear’s” zaprosiła do luksusowego hotelu liczną grupę swych czytelników-miliarderów i zrobiła im cykl debat i prelekcji, przekonujących, że już wkrótce mogą stać się ofiarami socjalnej rewolty „ludzi z widłami i pochodniami”.

Wśród prelegentów prym wiedli twórcy angielskiego Ruchu Patriotycznych Milionerów, który w 2010 roku zainicjowało kilkoro bogaczy o lewicowych przekonaniach. Członkowie owego ruchu przedstawiają się jako „dumni zdrajcy swojej klasy”, próbując walczyć z postępującą koncentracją bogactwa we współczesnym kapitalizmie.

W Ameryce ich polityczną patronką jest senator Elizabeth Warren, która bez powodzenia ubiegała się o urząd prezydenta USA, a słynie ze swych bezskutecznych starań o zaprowadzenie ekstra podatku majątkowego dla tych, którzy posiadają więcej niż jeden miliard dolarów. Warren wylicza, że zaledwie 2% podatek tego rodzaju przyniósłby dochód kilku bilionów dolarów, który państwo powinno przeznaczyć na programy wspierania warstw najuboższych.

To co charakterystyczne dla klimatu konferencji w hotelu „Savoy” - to rozczarowanie systemem filantropii, który jest znanym mechanizmem, za pomocą którego bogacze robią wrażenie, iż wypełniają swoje „społeczne obowiązki”. Jedna z prelegentek nie bez racji dowodziła, iż filantropia miliarderów to w gruncie rzeczy coś w rodzaju moralnego oszustwa ze strony bogaczy. „Często, niestety, zbyt wiele uwagi poświęca się pasji stojącej za filantropią i dobremu samopoczuciu, a nie rzeczywistym potrzebom” - mówiła Clare Woodcraft, która pracuje jako doradca superbogaczy. Podkreślała, że filantropia miliarderów ma dziś w świecie zdecydowanie złą reputację, a tworzone przez nich fundacje edukacyjne lub zdrowotne, nastawione są nie na rozwiązywanie realnych społecznych problemów, ale na zapewnienie bogaczom dobrego samopoczucia i odpowiedniej reklamy.

Londyńskie dyskusje miliarderów zbiegły się akurat z ogłoszonymi danymi, wedle których kilkaset największych globalnych koncernów zarobiło w ciągu ostatniego roku w sumie o jeden bilion dolarów więcej niż w przeszłości, a to za sprawą wojny na wschodzie, inflacji i kryzysu energetycznego. A są wśród nich nie tylko koncerny energetyczne, które dzięki Putinowi przeżywają teraz swoje eldorado, ale także np. sieci supermarketów, robiące właśnie kokosowe interesy na rosnących cenach żywności.

Dziś już zatem wcale nie trzeba być lewicowym politykiem (jak senator Warren), albo jakimś wrogim liberalizmowi ekonomistą (jak choćby prof. Piketty), aby dostrzegać coraz cięższą chorobę toczącą globalny kapitalizm. Konferencja w hotelu „Savoy” jest więc jakimś specyficznym znakiem czasu. Koncentracja zysków i majątku po prostu tak bardzo przyspieszyła w ostatnich latach, że nawet niektórzy superbogacze zaczynają na serio bać się rewolty „ludzi z widłami i pochodniami”.

Jan Rokita

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.