Luksus własnego zdania Jana Rokity. Republika Europejska?

Czytaj dalej
Jan Rokita

Luksus własnego zdania Jana Rokity. Republika Europejska?

Jan Rokita

Jakiś tajemny informator przekazał ostatnio europejskim mediom datowany na dzień 17 sierpnia 2023 roku projekt noweli głównego traktatu europejskiego, wywracającej do góry nogami cały ustrój Unii Europejskiej.

Politycznym sednem owej noweli miałoby być powołanie Rządu Europejskiego („European Executive”), rozszerzenie wyłącznych kompetencji Unii o kwestie klimatu i środowiska oraz zniesienie weta przy decyzjach podejmowanych przez instytucje europejskie. Ten rewolucyjny projekt niedwuznacznie aspiruje do tego, aby być czymś w rodzaju aktu likwidacji Unii jako instytucji międzypaństwowej i równoczesnym aktem założycielskim nowego państwa - Republiki Europejskiej. Choć od datowania projektu przez jego sygnatariuszy minęło już trochę czasu, to rzecz nie została z propagandowym hukiem ogłoszona w Brukseli, jak można by się spodziewać w przypadku projektu o takiej politycznej doniosłości, ale z jakichś powodów przez kilka tygodni była krywana przed opinię publiczną, aż wytropiły ją media - dzięki swym informatorom.

Nowelę traktatów postuluje od dłuższego czasu kanclerz Scholz, któremu chodzi przede wszystkim o likwidację albo ograniczenie weta. Ostatnio powrócił do tej sprawy także prezydent Macron, wiążąc ją wprost z koniecznością rozszerzenia Unii o Ukrainę i bałkańskie kraje dawnej Jugosławii. - Będziemy potrzebować śmiałości, aby zaakceptować większą integrację w niektórych obszarach, a może nawet Europę wielu prędkości - mówił Macron, który chce (skądinąd wbrew większości Francuzów) wpuścić Kijów do Unii, ale ugrać przy tym wypchnięcie niewygodnych państw Europy Środkowej, w tym zwłaszcza Polski, do jakiegoś nowego unijnego „kręgu”, przeznaczonego dla trochę upośledzonych i niemogących partycypować w kluczowych decyzjach. Ale, po pierwsze, nikt dotąd nie odważył się otwarcie postulować Rządu Europejskiego i pozbawienia państw członkowskich suwerenności w newralgicznych dziś materiach środowiska i klimatu. A, po drugie, nawet ograniczone pomysły Scholza czy Macrona nie mają dotąd szans na przeprowadzenie.

Jednak co najbardziej zdumiewające, to lista europosłów sygnujących ów projekt. Na jej czele jest znany dobrze u nas były liberalny premier Belgii Verhofstadt, co nie dziwi, bo nie od dziś ma on w Europie reputację fanatyka i prowokatora. Ale obok niego na liście wnioskodawców figurują reprezentanci wszystkich sześciu istotnych frakcji Paramentu Europejskiego, którzy od ponad roku pracują w zespole ds. noweli traktatów, powołanym przez Komisję Europejską. Wśród nich figurował również Jacek Saryusz-Wolski, reprezentujący w owym zespole frakcję konserwatystów i reformatorów. Tyle tylko, że wycofał on potem swój podpis, informując na piśmie członków zespołu, iż projekt jest „całkiem nieprzemyślany”.

Tym niemniej sam fakt udziału Saryusz-Wolskiego w tego rodzaju jawnej politycznej prowokacji musi budzić zdumienie. Z jaką intencją europoseł PiS mógł składać podpis pod projektem otwarcie wrogim i konfrontacyjnym wobec rządu polskiego? W każdym razie jedno jest tylko jasne w tym brukselskim traktatowym zamęcie, skrywanych intencjach, wycofywanych podpisach i utajnianych rewolucyjnych projektach. To mianowicie, że w Brukseli toczy się dziwna i niebezpieczna intryga polityczna, której celem jest wymuszenie rewolucji ustrojowej Unii, ale przeprowadzonej tak, aby narody Europy przed czasem nie zdążyły się o niej w ogóle dowiedzieć.

Jan Rokita

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.