Luksus własnego zdania Jana Rokity. Po raz drugi się nie udało…

Czytaj dalej
Jan Rokita

Luksus własnego zdania Jana Rokity. Po raz drugi się nie udało…

Jan Rokita

Z polskiej perspektywy wileńskie spotkanie NATO przedstawia obraz mocno ambiwalentny. Po raz pierwszy w ciągu ostatniej dekady (a ściśle mówiąc - od przełomowego szczytu w Newport w roku 2014) Polska nie zabiegała o zwiększenie sojuszniczej obecności militarnej na swoim terytorium. I to bynajmniej nie z tej przyczyny, iżby skala owej obecności (jakieś 10 tysięcy Amerykanów) gwarantowała nam obronę na wypadek obcego najazdu, ale dlatego, że polscy przywódcy znają dobrze niechęć prezydenta Bidena do wysyłania żołnierzy do Europy Środkowej.

Na tę nowość polskiego stanowiska zwracał uwagę prezydent Duda, gdy mówił w Wilnie, iż tym razem „Polska nie załatwia nic dla siebie”, ale zabiega o interesy całego sojuszu, a zwłaszcza o bezpieczeństwo Ukrainy. Nie wiedzieć czemu, nacjonalistycznie pobudzeni polscy publicyści napadli z tego powodu na Dudę, zarzucając mu, iż nie zależy mu na polskich interesach. Zaiste trudno o większy absurd!

W intensywnych konsultacjach przed szczytem Polska zabiegała zatem o dwie rzeczy: o jakieś korzystne dla europejskiego pokoju rozwiązanie sporu o członkostwo Ukrainy w sojuszu oraz o przyjęcie wojskowych planów operacyjnych na wypadek rozlania się obecnej wojny. I wydaje się, że w tej drugiej kwestii Duda ma powód do zadowolenia, co zresztą okazuje i czym się chwali. Nie znamy - rzecz jasna - szczegółów planów wojskowych zaakceptowanych w Wilnie. Ale jedno jest jasne: że odkąd wstąpiliśmy do NATO w 1999 roku, to po raz pierwszy mamy ustalone kwoty i procedury szybkiego przerzutu znacznych sił sojuszniczych, gdyby na polską granicę wschodnią ruszyła inwazja. To już nie jest jakaś symboliczna „szpica NATO”, obiecana dekadę temu w Newport, ale znacznie bardziej realny plan wspólnej obrony.

Wszystko to nie zmienia faktu, że w zasadniczej kwestii mamy w Wilnie klęskę polskiej polityki, jaką jest odrzucenie przez NATO ukraińskiej prośby o zaproszenie do członkostwa. W ostatnich dniach przed szczytem Duda zabiegał nadzwyczaj aktywnie o to, by zapobiec takiemu fatalnemu scenariuszowi. Po raz kolejny był w Kijowie, jak również zmobilizował całą tzw. „bukareszteńską dziewiątkę” do szukania jakiegoś korzystnego modus vivendi. W efekcie Bułgaria, Czechy, Estonia, Węgry, Łotwa, Litwa, Polska, Rumunia i Słowacja wezwały Amerykę do „wejścia na nową ścieżkę polityczną, która doprowadzi do członkostwa Ukrainy... gdy warunki na to pozwolą”. Ale to wszystko na próżno. Twardy sprzeciw Bidena tym razem nie był możliwy do przełamania.

Piętnaście lat temu, podczas szczytu NATO w Bukareszcie, Niemcy i Francja zablokowały starania prezydenta Lecha Kaczyńskiego o otwarcie dla Ukrainy drogi do sojuszu. Wtedy Ameryka, pod przywództwem Busha juniora, była po naszej stronie. Teraz Duda miał sytuację bardziej niekomfortową: w Wilnie to prezydent Biden wystąpił w roli przeciwnika naszych interesów. To zaś oznacza, że w dającym się przewidzieć czasie za polską wschodnią granicą pokoju nie będzie, bo Ukraina, pozbawiona pewności przyszłego bezpieczeństwa, skazana jest na to, aby bić się do ostatniego niezburzonego miasta i ostatniego żywego żołnierza. Wojna, śmierć, zniszczenia i nieustanne ryzyko, także dla naszego kraju - to jest główny efekt wileńskiego szczytu. Niestety, już po raz drugi nie udaje się nam osiągnąć naszego najważniejszego narodowego celu, jakim jest rozciągnięcie na wschód strefy pokoju, bezpieczeństwa i dobrobytu.

Jan Rokita

Komentarze

2
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

usfryszt

Dbanie w pierwszej kolejności o własne narodowo-państwowe interesy NIE jest nacjonalizmem! Samo takie stwierdzenie jest nonsensowne.
Ktoś z naszych sfer rządowych bodajże powiedział, że jesteśmy na usługach Ukrainy, nieprawdaż? Czy w jakimkolwiek innym kraju pojawił się taki pogląd? Pytanie (niestety) retoryczne.

Wernyhora

Powoli... po pierwsze to Polska przyczyniła się do zamachu stanu na Ukrainie w 2014 roku, to Polska przyczyniła się do próby zamachu dwa lata temu na Białorusi. To Polska prowadzi politykę amerykańską na wschodzie, chcąc być klinem pomiędzy Europą Zachodnią a Rosją. Za to w warstwie wykonawczej i logistycznej odpowiada nasz kraj, w tym głównie obecna elita rządząca. Dzisiaj pan Duda zdziwił się, że pan Biden i nikt na Zachodzie nie chce prawdziwej wojny z Rosją wymuszającej na nich realne zaangażowanie (czytaj - umieranie) za Tallin, Wilno lub Warszawę? Naprawdę, nie dało się tego wcześniej przewidzieć, że w tej brudnej grze - ZAWSZE będziemy stratni? Oczywiście nie napisał Pan, że Pan Duda został "wystrychnięty na Dudka" ze swoimi poronionymi pomysłami przyjmowania wUkrainy do NATO, ale takie są fakty. To jest rzeczywistość. Powiem Panu więcej, znając cynizm Zachodu - nikt nam nie pomoże, jeżeli w razie jakichkolwiek zdarzeń nie będzie klarownej sytuacji, czystej i jednoznacznej a takiej nie będzie. Wiemy to już po wydarzeniach na granicy, jak Polska została oskarżona o rasizm i prześladowanie osób używanych przez białoruskie służby do szturmu na naszą granicę. Cała polityka władz polskich jest poroniona, trzeba dążyć do deeskalacji ale bez eskalacji (naszym kosztem). Ale kosztem wUkrainy. Bez bajania o Krymie, Donbasie lub rozpadzie Rosji. Czyste realpolitik mówi, że jeżeli w ogóle wUkrainie uda się uratować państwowość to powinni się cieszyć i skoncentrować na jej umacnianiu. Niestety to też będzie naszym kosztem i w dużej mierze na nasze ryzyko, ale już na to nic nie poradzimy. Za błędy się płaci i nam przyjdzie za błędy naszych polityków będących amerykańskimi kukiełkami zapłacić. Niestety też zniszczeniami i trupami, na trwałe resetującymi nas do statusu państwa lat 90 tych, tylko tym razem nie wszędzie będzie dach nad głową, ciepło, prąd i dzieci nie pójdą do szkoły. To jest cena za politykę bycia klinem, jak się jest słabym - idzie się w drzazgi. A jeszcze śmieśniejsze jest to, że Amerykanie nawet nie zrobią demonstracyjnego gestu pokazującego tutaj u nas swoją potęgę, a mogliby. Mają czym i mają jak, co więcej wiedzą jak to się robi. A wie Pan czemu tego nie zrobią? Ponieważ a) wolą żebyśmy sami płacili b) nie chcą drażnić prawdziwego Zachodu opcją jądrową w Polsce. Przy czym jest oczywistością, że władze Polski nie będą miały żadnego wpływu nawet na decyzje o użyciu broni jądrowej NATO na naszym terytorium... Jak zwykle sami się wydymaliśmy i zaoraliśmy i będzie już tylko gorzej. Do tego jeszcze będziemy mieli na głowie miliony rozgoryczonych i czujących się wykorzystanymi wUkraińców, którzy właśnie tracą kraj w sensie dosłownym. A proszę pamiętać, że tam jakieś 7 mln ludzi wyjechało do Rosji, więc jest alternatywa a jak jest - to może być rozliczenie obecnych rządzących (nielegalnie po zamachu stanu). W efekcie nie ma dobrej przyszłości - na nasze własne życzenie.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.