Luksus własnego zdania Jana Rokity. ONZ atakuje Łotwę

Czytaj dalej
Jan Rokita

Luksus własnego zdania Jana Rokity. ONZ atakuje Łotwę

Jan Rokita

Jesienią 2022 roku Komisja Praw Człowieka ONZ posłała trójkę swoich tzw. „specjalnych sprawozdawców” na Łotwę, aby tam przyjrzeli się prawom rosyjskiej mniejszości. W tej trójce znaleźli się Greczynka, Pakistanka i Kanadyjczyk, specjalizujący się przeważnie w ruchach feministycznych i prawach gejów.

Po przeprowadzonych badaniach sprawozdawcy orzekli, że mała Łotwa jest gwałcicielką praw człowieka od czasu uchwalenia we wrześniu ubiegłego roku prawa, nakazującego tamtejszym szkołom stopniowe przechodzenie do roku 2025 na wykładowy język łotewski. Zgodnie z tym prawem, w szkołach likwidowana ma być stopniowo zasada dwujęzyczności, zaś uczniowie z rosyjskiej mniejszości narodowej będą mogli uczyć się w swojej rodzinnej mowie tylko języka i kultury rosyjskiej. Sprawozdawcy stwierdzili, że państwo łotewskie „ma obowiązek ochraniać i wspierać prawa językowe” mniejszości rosyjskiej, a ponieważ tego nie robi, czekają go karne postępowania w sądach międzynarodowych, jak i w samej Radzie Praw Człowieka. W tej ostatniej demokratyczna Łotwa będzie osądzana m.in. przez brutalne dyktatury zasiadające w tym organie: Sudan, Uzbekistan, Kubę czy Erytreę.

Pomińmy ów kompromitujący fakt składu ONZ-owskiej instytucji od prawa człowieka. Jest przecież jasne, że Sudan czy Kuba oceniające prawa człowieka na Łotwie, to z samej istoty ustroju tych krajów jakaś ponura parodia idei praw człowieka. Jednak obecne oskarżenie wobec Łotwy faktycznie tworzy węzeł niełatwy do rozsupłania. Otóż faktem jest, że ¼ obywateli łotewskich – to Rosjanie, co znaczy, że kultura rosyjska jest ważną częścią współczesnego społeczeństwa łotewskiego. A skoro tak, to Łotwa winna stworzyć swoim obywatelom-Rosjanom szkoły rosyjskie, dać dostęp do rosyjskich mediów, szanować prawo swobodnego podróżowania do Rosji etc. Czyli to wszystko, co uważamy za standard współczesne Europy.

Wiemy jednak, że Rosja napadła na sąsiednią Ukrainę, kwestionując zarówno prawo do jej państwowej odrębności, jak i do odrębności języka, kultury i wiary. W Moskwie ogłoszono, że Ukraińcy to

naprawdę Rosjanie, którzy nie chcą z tą oczywistością się pogodzić, dlatego trzeba ich zmusić siłą. Co więcej, fakt, iż znaczna część mieszkańców Ukrainy tradycyjnie używała na co dzień języka rosyjskiego, stał się kluczowym politycznym argumentem na rzecz inwazji. Kreml ogłosił bowiem, iż musi ratować „ludzi rosyjskich” przez nazistami z rządu w Kijowie.

Nie dziwota więc, że małe kraje bałtyckie się przestraszyły, a najbardziej właśnie Łotwa, która nagle zobaczyła przed sobą groźbę podobnego losu jak Ukraina. W krajach tych podjęto czem prędzej różne kroki mające ograniczać zasięg języka oraz oddziaływania kultury i mediów rosyjskich, które od początku wojny stały się narzędziem szowinistycznej propagandy. No i właśnie na takim tle zrodziło się prawo o dominacji języka łotewskiego w tamtejszej szkole. Powstaje zatem pytanie: czy mała Łotwa ma prawo do kulturowej samoobrony, w sytuacji gdy w Moskwie otwarcie głosi się zasadę, że Rosja sięga wszędzie tam, gdzie jacyś ludzie mówią po rosyjsku? I czy nie chcącym rozumieć niczego z tej sytuacji lewicowym aktywistom z Kanady, Grecji i Pakistanu, wolno w imieniu ONZ atakować maleńką i demokratyczną Łotwę za to, że próbuje jakoś ocalić swoją niepodległość wobec agresywnego sąsiada, używającego kultury rosyjskiej, jako narzędzia politycznego podboju?

Jan Rokita

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.