Luksus własnego zdania Jana Rokity. Czarcia siła

Czytaj dalej
Jan Rokita

Luksus własnego zdania Jana Rokity. Czarcia siła

Jan Rokita

Takie momenty są niczym nagłe przebłyski prawdy w polityce. A nawet ludzie tacy jak ja, skłonni poważać polityków oraz cenić ich znojną i najeżoną niebezpieczeństwami robotę, są przecież świadomi, że polityka i prawda spotykają się rzadko i tylko z dużym trudem.

Dlatego zwykłem zwracać uwagę na sytuacje, w których znaczący polityk nagle rzuca jakąś uwagę tak „od serca”, najczęściej zachęcony szczerze życzliwym mu gronem, do którego się zwraca. A taki przebłysk szczerości, z którego wiele w mig można wywnioskować, zdarzył się właśnie w tych dniach prezydentowi Joemu Bidenowi.

Prezydent zaprosił do Białego Domu uczestników Demokratycznego Stowarzyszenia Gubernatorów, a więc zwracał się do wąskiego grona kluczowych polityków własnej partii, na których spoczywa ciężar kampanii przed listopadowymi wyborami do Kongresu. Mogę przypuścić, że musiał się tam rozluźnić za sprawą dobrej i życzliwej atmosfery panującej na spotkaniu. Więc postanowił podzielić się ze swymi gośćmi własnym pesymizmem, nie tylko co do tych wyborów, ale w ogóle co do kierunku, w jakim zmierza świat. Wedle tego, co potem na Twitterze zrelacjonował dziennikarz agencji AP, prezydent powiedział gubernatorom, iż: „w żadnym razie nie powinni być optymistami”, gdy idzie o rezultat wyborów. Po czym rzucił jeszcze następującą uwagę: „Właśnie widzieliście, co wydarzyło się we Włoszech; widzicie, co się dzieje na całym świecie”.

W Italii, jak łatwo się domyślić, takie słowa prezydenta USA, które nieoczekiwanie znalazły się w sieci, pobudziły (jak to zwykle u Włochów) wielką debatę, w której wylały się nie wiedzieć po raz który wszystkie włoskie kompleksy. Więc też wkrótce nastąpiły jakieś pokrętne, pełne entuzjazmu dla włoskich wyborów, „sprostowania” prezydenckiego rzecznika. Mnie jednak zaciekawiła rzecz inna – odsłonięty na okamgnienie świat prawdziwych przekonań przywódcy supermocarstwa. Jeśli tylko wczuć się z empatią w słowa prezydenta, nie można mieć wątpliwości, że „to co wydarzyło się we Włoszech” – to zwycięstwo wyborcze prawicy pod wodzą Giorgii Meloni, zaś „to co dzieje się na całym świecie” – to eufemizm kryjący rosyjską inwazję na Ukrainę. Zatem prezydentowi USA na jednej ciągłej linii skojarzeń sytuują się trzy kwestie, których natura jest w jego głowie jednaka. Krwawy napad na sąsiedni kraj, demokratyczna wygrana prawicy w innym kraju oraz wizja listopadowego zwycięstwa Republikanów w Ameryce.

Jednak w świecie rzeczywistym kremlowski tyran, owładnięty obsesją hegemonii, sympatyczna nowa włoska premier o katolickim światopoglądzie, oraz konserwatywni Republikanie w USA, nie mają przecież ze sobą zgoła nic wspólnego. Poza jednym: wszyscy faktycznie są politycznymi przeciwnikami współczesnej lewicy, niosącej pochodnię nowej globalnej rewolucji kulturalnej i obyczajowej. Wygląda na to, że wszyscy ci, którzy nie podzielają owej rewolucyjnej wizji, w politycznej wyobraźni Bidena jadą wspólnie na jednym wózku historii. Nieważne czy są zbrodniarzami, czy uczciwymi katolikami, czy też po prostu wierzą w konserwatywne idee. Tak czy owak, są oni wspólnie częścią jakiejś czarciej siły, przed którą Biden przestrzega „swoich” gubernatorów, gdyż sądzi, że owa siła zaczyna władać światem. Uff! Przyznam, że przez moment zrobiło mi się trochę zimno na plecach, gdy nagle pojąłem całe zaślepienie ideologiczne, i to nie byle kogo, bo przywódcy jedynego demokratycznego supermocarstwa na naszym globie.

Jan Rokita

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.