Luksus własnego zdania Jana Rokity. Albo prowokacja albo obłęd

Czytaj dalej
Jan Rokita

Luksus własnego zdania Jana Rokity. Albo prowokacja albo obłęd

Jan Rokita

Prezydent Rosji znów powraca do kwestii zajęcia przez Polskę niegdysiejszych Kresów Wschodnich. W ostatnią środę tłumaczył kremlowskiej Radzie Praw Człowieka (swoją drogą, to przedziwne ciało w dzisiejszej Rosji), iż uzyskał od służb wywiadowczych pewność co do planów Warszawy, aby w nieodległym czasie dokonać przesunięcia polskiej wschodniej granicy. Zdaniem Putina nam, Polakom, chodzi o „powrót na tak zwane terytoria historyczne, które Ukraina otrzymała od Stalina”. - Wiemy to i nie ma tu wątpliwości - dodaje Putin.

Przemówienie prezydenta transmitują rosyjskie media, nadając jego tezom zamierzony rozgłos. Jakby na potwierdzenie źródła, na które powołuje się rosyjski przywódca, szef wywiadu Naryszkin precyzuje, że to jego służby mają informację, iż polski plan dotyczy Lwowa, Stanisławowa i Tarnopola (dane Naryszkina są bardzo szczegółowe: wie on, że obwód tarnopolski Polska będzie anektować tylko w części). Jak również, iż prezydent Duda wydał rozkazy przyspieszenia całej operacji.

Na normalnym Polaku robi to wrażenie albo zbiorowego obłędu panującego na Kremlu, albo jakiejś niezbyt jasnej, ale wyjątkowo bezczelnej prowokacji. Wiemy, że politycy nie zawsze mówią do rzeczy, ale nie jesteśmy przyzwyczajeni, aby przywódcy państwa i szefowie służb specjalnych aż w takim stopniu odrywali się od rzeczywistości. Oczywiście wywiady, nawet te bardzo sprawne, czasem się mylą, bazując na złych analitykach albo kłamliwych agentach. Wiemy, że wywiad francuski wprowadzał w błąd prezydenta Macrona co do groźby wybuchu wojny w Ukrainie, jeszcze w przeddzień rosyjskiej inwazji. Ale mimo wszystko trudno nam na zdrowy rozum przy-puścić, że to działający w Warszawie agent SWR zameldował Naryszkinowi o przechwyconym rozkazie Dudy, nakazującym przyspieszenie polskiej inwazji na zachodnią Ukrainę. Analitycy rosyjskiego wywiadu uznali to za meldunek wiarygodny, więc Naryszkin zaalarmował Putina, a Putin cały świat. Każdy, kto by tak pomyślał, czuje natychmiast, iż taki scenariusz to jakiś #absurd do potęgi, który na serio zdarzyć by się nie mógł.

Więc prowokacja? W jakim celu? I do kogo adresowana? Może do Ameryki i sojuszników z NATO, aby w zachodnich stolicach wzbudzić nieufność wobec Polski i wywołać efekt odsunięcia Warszawy od udziału w tworzeniu strategii Zachodu wobec toczącej się wojny? Faktem jest, że Polska, domagając się wsparcia dla walki Ukraińców zamiast rozmów z Putinem, przeszkadza władcy na Kremlu, bo nieustannie zmusza do milczenia Paryż i Berlin, które chciałyby przecież jakiegoś kompromisu z Moskwą. A może do Ukraińców, iżby tamtejsi radykałowie, przestraszeni raportami rosyjskiego wywiadu, dokonali jakiegoś aktu wrogości, sabotażu przeciwko Polsce, niszcząc w ten sposób wzajemne zaufanie Polaków i Ukraińców.

Ale, prawdę mówiąc, ani jedna, ani druga teoria nie trzyma się kupy. W NATO znają dobrze polskie plany i nie muszą się o nich dowiadywać z Moskwy. A z kolei w Kijowie każde słowo Putina od dawna traktują już jako łgarstwo. Więc kto w ogóle miałby uwierzyć w tej sprawie Putinowi albo Naryszkinowi? Poza Rosjanami, doprawdy chyba nikt. Lecz skoro tak, to może oni naprawdę żyją tam na #Kremlu w stanie oderwania od rzeczywistości i zaczęli wierzyć w produkowane przez samych siebie nonsensy? A może ktoś z Czytelników rozumie, po co oni wytwarzają takie kłamstwa, w które nikt na świecie nie jest już w stanie uwierzyć?

Jan Rokita

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.