Łukasz Ossowski za młodych lat chciał zmieniać świat
Sołtys Łukasz Ossowski pokazał, że gdy mierzymy się z naturą, musimy biec do ludzi i do mediów. Pierwszym pomagać od zaraz, a dziennikarzom mówić, jak jest źle. Bo władza jest daleko i nie wie.
Łukasz Ossowski, sołtys Rytla, ma niespożytą energię, ale to po przejściu żywiołu najlepiej pokazał, jak można na niego liczyć. Ciągle w ruchu. W sierpniu najczęściej można go było spotkać w domu kultury, który zamienił się jakoś tak naturalnie w siedzibie społecznego komitetu. To tam spotykali się wszyscy, którzy chcieli pomóc, a on wiedział, jak nimi zarządzać. Gdzie wysłać, jakie zadanie zlecić. Szybko podejmował decyzje.
Diabelnie fajny facet
A oni go słuchali. Oni, czyli wolontariusze. Zjechali z bliska i daleka. Z większych miast i mniejszych. W średnim wieku i młodzi. Młodzi mężczyźni i starsze panie. Każdy znał swoje miejsce w szeregu. Jak w orkiestrze. Jak w wojsku. Ktoś musiał dyrygować. Łukasz Ossowski z miejsca zdobył posłuch. Ludzie wpatrzeni w niego, bez zbędnej dys kusji - szli, jechali we wskazane miejsce. Trzeba było usuwać gałęzie, ciąć drzewa, wyławiać kłody z Wielkiego Kanału Brdy. Nie ma sprawy. Ekipy, mimo wszystko, się zmieniały. Łukasz Ossowski ciągle na posterunku. Choć - niejedyny. Nieoceniona była też szefowa domu kultury - Małgorzata Kowalewska-Remisz. Podobnie sprawnie włączyła się w akcję.
Nie jest mu wszystko jedno. I to wcale nie dlatego, że jest sołtysem. W godzinie próby zdał egzamin. Celująco. Skąd się wziął Łukasz Ossowski? O tym w dalszej części artykułu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.