List do zabitego syna, czyli krótka historia długiej samotności

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz
Maria Mazurek

List do zabitego syna, czyli krótka historia długiej samotności

Maria Mazurek

Robert Wójtowicz, uzdolniony student psychologii z Krakowa, zniknął blisko 24 lata temu. Jego ojciec, Lech, nigdy nie uwierzył w historię o jego zaginięciu. Policyjne śledztwo, wznowione po latach, niedawno wykazało: to rzeczywiście było zabójstwo. Ale Lechowi, jak mówi, nie chodzi o zemstę. Apeluje tylko do człowieka, który pozbawił Roberta życia (a jego: sensu tego życia) o to, by ujawnił, gdzie ukrył ciało Roberta. Już tylko to się liczy.

Najkochańszy synu. Najlepszy Robusiu. Moje dziecko. W poniedziałek 29 października będą twoje urodziny. Kończysz 46 lat. To znaczy: kończyłbyś, gdybyś żył. W twoim pokoju - jest prawie nieruszony, jakbyś wyszedł tylko na chwilę - wisi twój portret. Lubię przystanąć i długo patrzeć w twoje ufne (czy to przez tę ufność, przez wiarę w ludzi, zginąłeś?), duże, brązowe oczy.

Pod portretem - róża. Jedna, samotna, biała. W poniedziałek zapalę przy niej świeczkę, pomodlę się. Zawsze tak robię na twoje urodziny. I na imieniny, i na Wszystkich Świętych, i na Wigilię. I jeszcze 20 stycznia, w każdą kolejną rocznicę twojego zaginięcia.

Ktoś powie, że zrobiłem z tego pokoju na nowohuckim osiedlu twoją świątynię. Że to głupota, sentymentalne brednie, że czas się otrząsnąć, żyć dalej. Ale co mam, Robusiu, zrobić, jeśli nie masz swojego grobu? Ty, który tak wierzyłeś w Boga? To męczy mnie najbardziej: myśl, że nie leżysz na cmentarzu, jak katolik powinien. Że nigdy nie mogłem cię pochować. Już o nic więcej mi w życiu nie chodzi, tylko o ten grób. Żeby człowiek, który pozbawił cię życia, wskazał, gdzie ukrył twoje ciało.

Wiele lat minęło, odkąd się ostatnim razem widzieliśmy, synu. I wiele złego się wydarzyło w naszej rodzinie. Mam już 72 lata. Starość się zbliża, a ja wciąż szukam prawdy, bo już nawet - nie sprawiedliwości. Niektórzy uważają, że zachowuję się jak opętany, nie potrafiąc zostawić przeszłości. Może mają rację.

Twoja mama i rodzeństwo nie mogli już tego wytrzymać. Odeszli parę lat temu. Mam już tylko ciebie, synu. Choć nie żyjesz, zostałeś mi tylko ty. Robię ostatnio bilans życia. Choć, w pewnym sensie, to życie skończyło się już dawno. 20 stycznia 1995 roku, kiedy wyszedłeś z domu i już nie wróciłeś.

Projekcje

Zrodziłeś się z miłości mojej i twojej matki, Heleny. Zawsze chciałem, żebyś o tym pamiętał. Kiedy się urodziłeś, założyłem ci segregator. Jest w nim dziś pełno twoich zdjęć, dyplomów. Ten za wygraną w turnieju szachowym, a ten - za turniej siatkówki. Pamiątki z gry na gitarze. Tak pięknie grałeś na gitarze...

Ten segregator zaczyna się od listu twojej matki do mnie. Napisała go w szpitalu, tuż po twoim urodzeniu. Był 1972 rok, mężowie nie mogli towarzyszyć w szpitalu rodzącym żonom tak jak dzisiaj. Twoja mama napisała więc do mnie, że mamy upragnionego syna. Ciebie. Że jest taka szczęśliwa.

Naprawdę starałem się być dobrym ojcem i mężem. Chciałem, żeby niczego wam nie brakowało. Przyjechałem do Krakowa ledwo po podstawówce, ze wsi w Świętokrzyskiem. Zatrudniłem się w hucie, ale jednocześnie zapisałem się do zawodówki. Skończyłem ją zaocznie. A potem technikum. Następnie studiowałem mechanikę na politechnice.

Robiłem to wszystko dla was, mojej przyszłej rodziny. Praca, szkoła, szkoła, praca, i tak w kółko, bez czasu na odpoczynek. Ale byłem uparty (ten upór potem nie pozwoli mi zostawić sprawy twojego zaginięcia). Projektowałem sobie życie. Że ja, chłopak ze świętokrzyskiej wsi, założę rodzinę i zapewnię jej godne, jak na możliwości peerelowskiej rzeczywistości, życie.

Czytaj dalej i dowiedz się: 

  • co zakończyło szczęśliwe losy rodziny?
  • jak przełom w tej sprawie spowodowało krakowskie Archiwum X? 

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Maria Mazurek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.