„Czy lekarka dyżurująca nieprzerwanie przez sześć i pół doby w specjalistycznej karetce pogotowia i wyrabiająca miesięczną normę pracy w niecały tydzień nie zagraża bezpieczeństwu pacjentów? Przecież nietrudno sobie wyobrazić sytuację, że chronicznie zmęczony lekarz myli lekarstwa lub ich dawki, co w przypadku reanimacji może mieć tragiczne skutki” - to fragment listu pracownika Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy, wysłanego do ministerstwa zdrowia, bydgoskiego wojewody i NFZ. Idziemy jego śladem.
Nadawca pisma nie jest gołosłowny. Dołącza do listu harmonogram dyżurów lekarzy, świadczących usługi w zespołach specjalistycznych ratownictwa medycznego. Konkretnie na rzecz trzech karetek, tzw. „S”, bo tyle specjalistycznych zespołów pogotowia obsługuje kilkusettysięczną rzeszę mieszkańców Bydgoszczy i powiatu. Uwagę zwraca rozkład dyżurów w karetce S-4, niosącej ratunek 100000 mieszkańców dzielnicy Fordon i okolicznych miejscowości. Wynika z niego, że lekarka J. przepracowała we wrześniu br. 600 godzin, w tym od 15.09. do 20.09.
dyżurowała non stop przez 144 godziny,
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.