Widok nadal jest niezwykły. Sterczące w niebo złamane w połowie wysokości kikuty drzew. Na brzegu lasu potężne drzewa, wyrwane razem z korzeniami. Domy, szopy i stodoły z uszkodzonymi narożnikami, wystającymi cegłami, bez dachów, okien albo przykryte tylko powiewającymi na wietrze plandekami. Obok nich połamane, powyginane słupy sieci energetycznej. To krajobraz po sierpniowej nawałnicy.
Takich miejsc w naszym regionie, w jego północno-zachodniej części jest wiele. Wystarczy udać się tzw. koszalinką w kierunku Sępólna Kraj., by naocznie przekonać się o skali zniszczeń w gminie Sośno. To krajobraz po wielkiej bitwie. Bitwie, jaką na kilka ledwie chwil wydał tym terenom wiatr o niespotykanej sile. O sile, jaka zdarza się raz na stulecie. Nic dziwnego, że takiej skali zniszczeń nigdy nie widzieli na oczy ani ci, którzy tu mieszkają, ani ci, którzy przybywają nieść pomoc.
- Lasy zostały dosłownie zabite. Nie ciężko ranne, jak to się zwykle określa. Zabite! - mówi dr hab. Ludwik Lipnicki, lichenolog, od lat badający przyrodę Borów Tucholskich.
W kolejnej części tekstu:
- więcej o przyczynach sierpniowej wichury, która spustoszyła północ województwa
- o tym, jaka jest sytuacja w najbardziej dotkniętych przez wiatr częściach regionu
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.