Łukasz Gazur

Krzysztof Penderecki na mniej poważną nutę

To sesja, która jest dowodem na wielkie poczucie humoru kompozytora. Inscenizacja rewizyty Salvadora Dalego u Pendereckich. To sesja, która jest dowodem na wielkie poczucie humoru kompozytora. Inscenizacja rewizyty Salvadora Dalego u Pendereckich.
Łukasz Gazur

Na stoliku leżą kolorowe kredki, bardzo dokładnie zastrugane. Jak przyznaje Krzysztof Penderecki - to nie wnuczki, lecz jego własne. Pisze bowiem z przyzwyczajenia kolorami. Robi szkice, czasem kilka na ten sam temat, i wtedy używa różnych kolorów, żeby zobaczyć, jaka była pierwotna wersja.

- Jeśli się tak siedzi godzinami bez przerwy, przez ponad 60 lat, to się nudzi i trzeba również umieć się bawić - mówił w wywiadzie dla „Dziennika Polskiego”. - Wielu twierdzi, że odbiera muzykę kolorami. Kiedyś też mi się tak wydawało, ale dziś myślę, że to bzdura. Sądziłem, że instrumenty dęte blaszane to kolor czerwony, smyczkowe niebieski, a klarnet i flet to zielony albo żółty. To jednak zabawa, bo słyszy się dźwiękami - dodał.

Wszędzie dobrze, ale...

Zresztą jak podkreśla Adam Balas, dyrektor Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach, najbardziej znany dziś kompozytor polski na świecie, swoją energię i satysfakcję czerpie właśnie z pobytu w domu. A właściwie dwóch. Czyli w Krakowie i w Lusławicach. - Krzysztof Penderecki wielokrotnie to podkreślał. On cieszy się bardzo, że jego utwory wciąż są wykonywane i doceniane na świecie. Ale ogromną przyjemnością są dla niego zawsze powroty - tłumaczy Adam Balas.

To właśnie w zaciszu domowym komponuje. Jak sam deklarował przy różnych okazjach, wstaje wcześnie rano i kilka godzin dziennie poświęca tworzeniu nowych utworów. Nie ma w tym żadnego romantycznego mitu. Jest ciężka praca nad składaniem nut w całość. - Siedzenie godzinami przy stole nie jest zajęciem fascynującym. No, może przez pierwszą godzinę. To ciężka praca, by wydobyć coś z siebie, zwłaszcza jeśli ma to być coś nowego - tłumaczy w wywiadzie Penderecki. - Mam pewną metodę, z której wszyscy się śmieją i, słysząc o niej, nie dowierzają mi. Otóż zaczynam pisać 4-5 utworów naraz, z czego później powstają zwykle 3.

Mateusz Borkowski, krytyk muzyczny i dziennikarz, który kilkakrotnie przeprowadzał wywiady z kompozytorem, pamięta błogi spokój, panujący w salonie Krzysztofa Pendereckiego, przerwany tylko czasem przez... Reksia, czyli psa wnuczki. - Miałem okazję spróbować specjalności domu, czyli ulubionego deseru profesora, jakim jest tort Fedora. Raz, podczas nieobecności żony, profesor zjadł go ze mną, mówiąc, że nie powinien, ale skorzysta z tego, że akurat jest sam - mówi.

Bo nawet najwięksi mają swoje słabości.

Muzyk i dendrolog

Bogdan Tosza, dyrektor Filharmonii Krakowskiej, jest jednak przekonany, że dla Krzysztofa Pendereckiego wcale nie słodycze są największą miłością. - Ma trzy: żonę Elżbietę, muzykę i drzewa - mówi.

Dlatego właśnie Filharmonia Krakowska, kiedy chciała uhonorować kompozytora, postanowiła to zrobić, sadząc drzewo na Plantach, w pobliżu swojej siedziby. Był rok 2013, a kompozytor obchodził właśnie 80. urodziny. - Gdy zaproponowaliśmy, że w ten sposób go uhonorujemy, ucieszył się niezmiernie. Ale to jeszcze nic. Kiedy mu powiedziałem, że musi to być drzewo wyjątkowe i stawiamy na dąb burgundzki, natychmiast, a vista, otrzymałem piętnastominutowy wykład na temat tego gatunku. I to pokazuje, że w istocie to naprawdę jego pasja - nie mniejsza niż muzyka - mówi dyrektor Tosza.

Z drzewami wiąże się pewna anegdota lotnicza, którą przypomina sobie asystentka kompozytora, Irena Tarkowska. Gdy autor „Pasji według św. Łukasza” podróżował samolotem, wdał się w rozmowę o drzewach ze współpasażerem. Okazało się, że to ich wspólna pasja. Gdy już panowie wymienili się zaproszeniami do swoich parków, przyszedł czas na personalia. Z jednej strony padło „kompozytor Krzysztof Penderecki”, z drugiej - „Toomas Hendrik Ilves, prezydent Estonii”. Później, kiedy przywódca tego państwa bałtyckiego odwiedzał Polskę, skorzystał z zaproszenia do Lusławic.

Z dystansem do siebie i świata

Z drzewami wiąże się pewna historia, która pokazuje, że ten poważny i doceniany w każdym zakątku świata muzyk ma spory dystans do siebie. Gdy sadzono na Plantach wspomniany dąb burgundzki, Bogdan Tosza zagadnął kompozytora, że właściwie koniecznością jest nadanie mu imienia. Bo przecież wszystkie słynne drzewa je mają. A że to będzie sławne - nie ulega wątpliwości. - Więc powiedziałem: „Mam imię, ale ja nie wiem, czy Pan się zgodzi” - wspomina dyrektor filharmonii, Bogdan Tosza. - Zaproponowałem, by drzewo nazwać Pender. A kompozytor z ochotą na to przystał.

W tym samym 2013 roku, także z okazji urodzin, przygotowano wystawę, która była okazją, by się przekonać, że mistrz przez życie idzie pod rękę z humorem i dystansem do siebie. Na jubileuszowej wystawie bowiem pojawiły się fotografie Mariana Eilego, słynnego redaktora „Przekroju”, prezentujące Salvadora Dalego w mieszkaniu Pendereckich.

By zrozumieć, gdzie tkwi źródło zabawności tej historii, trzeba się cofnąć w czasie, do początku lat 70. Podczas podróży do Hiszpanii Elżbieta i Krzysztof Pendereccy odwiedzili bowiem słynnego malarza i ojca surrealizmu. Po powrocie do Polski opowiedzieli o tym spotkaniu właśnie Marianowi Eilemu, człowiekowi, który z pomocą „Przekroju” zrobił prześwit w szczelnej Żelaznej Kurtynie, i pozwalał zobaczyć choć trochę, jak wygląda zachodni świat. A że redaktor tworzył wówczas swego rodzaju inscenizowane seriale fotograficzne, uznał, że bohaterami jednego z nich powinni być właśnie Pendereccy, którym Dali składa rewizytę. Zaaranżowano kilka sytuacji: rozmowę gospodarzy z gośćmi pod choinką, wizytę w pokoju dzieci, wymiatanie przez panią Elżbietę nagiej muzy Dalego. Upozowany na malarza aktor, Włodzimierz Mancewicz, nawet narysował portret kompozytora.- Bawili się świetnie - wspominała po latach Maria Anna Potocka, która wtedy pilnowała sesji, a teraz jest dyrektorką Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie (MOCAK), które współtworzyło wystawę z 2013 r.

To nie jest taki zły utwór

Początkiem wielkiej międzynarodowej kariery Pendereckiego stało się wykonanie „Strof” podczas Festiwalu „Warszawska Jesień” w 1959 roku. Z tym utworem też wiąże się ciekawa anegdota. Jego autor zobaczył bowiem w gazecie ogłoszenie o konkursie dla młodych kompozytorów, w którym główną nagrodą był właśnie paszport do krajów Europy Zachodniej. Postanowił, że dostanie tę nagrodę, więc napisał trzy utwory w różnych stylach. Do tego jeden prawą ręką, drugi lewą, a trzeci dał do przepisania pani z wydawnictwa muzycznego. Tak, by nie dało się dostrzec, że stworzyła je jedna osoba. Ostatecznie zgarnął wszystkie trzy nagrody. Prof. Stanisław Krawczyński, rektor Akademii Muzycznej w Krakowie, niedawno dyrygował jednym z tych trzech utworów - „Psalmami Dawida”. Temu wykonaniu, które wzbudziło wielki aplauz publiczności, przysłuchiwał się kompozytor. Na koniec skomentował: „To nie jest taki zły utwór”.

______________________________________________________

KRZYSZTOF PENDERECKI

To najbardziej znany polski kompozytor współczesny. Właśnie jemu zawdzięczamy awangardowe utwory w duchu sonoryzmu - czyli dzieła, które każą muzykom wydobywać dźwięki z tradycyjnych instrumentów nietradycyjnymi metodami, jak pukanie, skrzypienie lub dudnienie po pudle. Do wybitnych osiągnięć w tym nurcie zaliczana jest „Pasja według św. Łukasza”, która przyniosła mu światowy rozgłos.

W 1961 roku Międzynarodowa Trybuna Kompozytorów UNESCO w Paryżu wyróżniła go za „Tren ofiarom Hiroszimy”, w 1972 roku jego utwór „Ekecheiria” zabrzmiał na otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Monachium, a w 1996 roku skomponował symfonię-oratorium „Siedem bram Jerozolimy” na zamówienie tytułowego miasta z okazji jubileuszu 3000 lat jego istnienia.

Kilkakrotnie nagradzany Grammy - m.in. za „Credo” .

Dziś w Teatrze Wielkim- Operze Narodowej w Warszawie, a jutro w Filharmonii Krakowskiej koncerty jubileuszowe.

Łukasz Gazur

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.