Krzysztof Frątczak o 13 grudnia 1981 roku, wspomina wprowadzenie stanu wojennego: Najbardziej bałem się o rodzinę
Z Krzysztofem Frątczakiem, byłym szefem „Solidarności” w łódzkim MPK rozmawia Anna Gronczewska
Co Pan robił w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku?
Byłem akurat w domu. Tak się złożyło, że 13 grudnia miałem wolne. Pracowałem wtedy w łódzkim MPK, byłem kierowcą autobusu. W niedzielę mieliśmy iść na imieniny do teściowej. Mieszkała przy ul. Czerwonej, blisko siedziby zarządu łódzkiej „Solidarności”, który mieścił się przy ul. Piotrkowskiej. Poszedłem tam, by zobaczyć co się dzieje.
I co Pan zobaczył?
Był tam tłum ludzi. Cały budynek obstawiło ZOMO. Wyprowadzano z środka chłopaków. A członkowie zarządu wyrzucali przez okna różne wydawnictwa. Zabrałem tego sporo i zaniosłem do teściowej. Wróciłem po resztę, ale już nie mogłem dojść pod budynek, bo wszystko było obstawione.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.