Martyna Grądzka-Rejak

Krakowski Oddział IPN i Dziennik Polski przypominają: „Coś wisiało w powietrzu” Zagłada Żydów ze Skawiny

Widok Skawiny z wieży ratuszowej. Przed wojną społeczność żydowska liczyła ok. 600 osób Fot. IPN Widok Skawiny z wieży ratuszowej. Przed wojną społeczność żydowska liczyła ok. 600 osób
Martyna Grądzka-Rejak

W ostatnich dniach sierpnia 1942 roku Niemcy przeprowadzili w Skawinie akcję likwidacyjną, a większość Żydów deportowali na śmierć do obozu zagłady w Bełżcu.

Do Skawiny Niemcy przesiedlali w kolejnych miesiącach okupacji ludność żydowską z okolicznych miejscowości. Kulminacja tych działań nastąpiła latem 1942 r.

Zakaz osadnictwa

Początki Skawiny sięgają XIV wieku. Były to wówczas dobra benedyktynów tynieckich, a ludność żydowska, ze względu na przywilej de non tolerandis Judaeis, nie mogła tam mieszkać na stałe. Przybywali do Skawiny czasowo, np. przy okazji organizowanych tam targów. Zmiany nastąpiły po rozbiorach Polski, kiedy ziemie te stały się częścią monarchii Habsburgów. Od drugiej połowy XIX w. proces osadnictwa Żydów w mieście postępował. Z czasem otrzymali pozwolenia na budowę miejsc związanych z codziennym funkcjonowaniem, jak np. synagoga czy mykwa. Żydzi skawińscy zajmowali się głównie handlem, prowadzili też warsztaty produkcyjne. W kolejnych latach powstały tam także żydowskie szkoły dla chłopców i dziewcząt oraz inne instytucje. W planach było również założenie cmentarza; w latach 30. XX w. nawet zakupiono w tym celu ziemię, ale wybuch II wojny światowej pokrzyżował te zamiary.

W okresie międzywojennym społeczność żydowska w Skawinie liczyła ok. 600 osób, co stanowiło blisko 20% ogółu mieszkańców. Żydzi włączali się aktywnie w życie polityczne, społeczne i kulturalne miasta, zasiadali w radzie miejskiej. W Skawinie działały stowarzyszenia żydowskie, a swoje przedstawicielstwa miały też żydowskie partie. Zastój spowodowany najpierw I wojną światową, a następnie światowym kryzysem gospodarczym wpłynął na zubożenie ludności. Żydzi pozostali jednak obecni w handlu, sektorze usługowym oraz w drobnych przedsiębiorstwach. W relacjach pojawiają się informacje o dosyć pokojowej współegzystencji Żydów i Polaków w mieście. Czasami jednak dochodziło tam do zatargów na tle ekonomicznym, pod adresem Żydów kierowano wyzwiska, a na ulicach zdarzały się bójki.

Zlitujcie się nad wysiedlonymi

6 września 1939 r. do Skawiny wkroczyli Niemcy. Na wieść o wybuchu wojny część Żydów próbowała przedostać się na Śląsk, a niektórzy uciekali na wschód. Trudno dokładnie ocenić, ile osób opuściło miasto, pojawiają się szacunki, że nawet połowa przedwojennej społeczności; wiadomo też, że część z nich powróciła do Skawiny w kolejnych miesiącach okupacji. Po utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa (GG) w październiku 1939 r., miejscowi Żydzi zostali objęci antysemickim ustawodawstwem. Pozabawiano ich majątków, miejsc pracy, zakazano też sprawowania kultu religijnego, a dzieciom uczestnictwa w edukacji. Z czasem nakazano im nosić opaski z gwiazdą Dawida, a także zabroniono swobodnie zmieniać miejsce zamieszkania.

W 1940 r. Niemcy nakazali powołanie Rady Żydowskiej (Judenrat). Na jej czele stanął Salomon Heim, zaś funkcję zastępcy pełnił Mendel Spielman. Wiosną 1940 r. w mieście powstał komitet pomocowy, którego zadaniem było wspieranie najuboższych, w tym przesiedleńców. Otwarto też kuchnię ludową, w której rozdzielano żywność przesyłaną m.in. przez działającą w USA organizację American Jewish Joint Distribution Committee, zwaną w skrócie Jointem.

Na wielkość i strukturę społeczności żydowskiej w Skawinie miało wpływ przesiedlanie tam ludności m.in. z Krakowa i innych, okolicznych miejscowości. Pierwsza taka fala trafiła do miasta w drugiej połowie 1940 r., kiedy Niemcy starali się zmusić do wyprowadzki znaczną grupę Żydów ze stolicy GG, chcąc uczynić ją „wolną od przedstawicieli tej społeczności”. Napływ przesiedleńców wywołał reakcję członków Judenratu. W listopadzie 1940 r. przesłali telegram do swojego odpowiednika w Krakowie, w którym w zwięzłych, acz dramatycznych słowach opisywali co dzieje się w mieście: „Zlitujcie się nad samymi wysiedlonymi i nie kierujcie ich do nas. Przepełnienie olbrzymie. Zupełny brak mieszkań. Władza nie zezwala na dalsze przyjmowanie”. Szacuje się, że w styczniu 1941 r. w Skawinie przebywało ponad 700 Żydów. By pomóc zmuszonym do relokacji rodzinom prowadzono zbiórki żywności i innych rzeczy wśród bardziej zamożnych Żydów skawińskich. Apelowano także o przyjmowanie przesiedleńców do domów. Z czasem w mieście powstał oddział Żydowskiej Samopomocy Społecznej, którego zadaniem była pomoc potrzebującym. Przy Judenracie powołano również komitet sanitarny, by zapobiegać epidemiom. W tym celu szczepiono ludność przeciwko tyfusowi, wielokrotnie apelowano także o dbanie o higienę.

Punkt zbiorczy

W Skawinie najprawdopodobniej nie zostało formalnie utworzone getto, a jeśli istniało, to miało ono charakter otwarty. W relacjach pojawia się to określenie, ale oficjalne niemieckie dokumenty o utworzeniu wydzielonej dzielnicy nie są znane. Z pewnością Skawina stanowiła miejsce koncentracji dla Żydów z okolicznych miejscowości. Ukrywający się po tzw. aryjskiej stronie Bronisław Szatyn wspominał o zjawisku, jakie obserwował od wiosny 1942 r.: „Ostatnio zacząłem się interesować pewnym fenomenem. Oto coraz więcej rodzin żydowskich przenosiło się z okolicznych wiosek i małych miasteczek do Skawiny”. Szatyn opisywał w pamiętniku, że starał się pozyskać informacje, w jakim celu Niemcy starają się koncentrować ludność żydowską i dlaczego wybierają miejsca położone w pobliżu węzłów kolejowych: „Wiadomości zbierałem w różnych miejscach. W skawińskim Zarządzie Miasta, w arbeitsamcie, na stacji kolejowej, nawet u proboszcza na plebanii. […] Informacje sortowałem, klasyfikowałem, starałem się oddzielać plewy od ziarna, podzielić na fakty pewne, prawdopodobne lub przesadzone. Najwięcej wiadomości, i do tego najbardziej prawdopodobnych, uzyskiwałem od kolejarzy. […] Ja nie wierzyłem Niemcom i zapatrywałem się bardzo podejrzliwie na tę koncentrację w jednym okręgu i to przeprowadzaną w sposób łagodny. Wyglądało na to, że okupant nie chce wywołać popłochu”. Dopiero z czasem zaczęła do niego docierać okrutna prawda, że są to kroki zmierzające do deportacji Żydów do ośrodków zagłady.

W kolejnych tygodniach 1942 r. do Skawiny przybywały grupy Żydów z okolicy. Na początku roku trafili tu także Żydzi z Protektoratu Czech i Moraw. Kulminacja nastąpiła latem 1942 r., kiedy Niemcy przeprowadzali Akcję „Reinhardt” w dystrykcie krakowskim. Bernard Fleischman, ocalały z Zagłady, wspominał: „Z końcem sierpnia 1942 spędzono do Skawiny […] Żydów z Kalwarii, […] z Myślenic. […] Wiedzieliśmy, że brak miejsca w Skawinie na tylu Żydów, że coś wisi w powietrzu. Panika”. Jak szacują badacze, do 22 sierpnia 1942 r. do miasta trafili Żydzi z Czernichowa, Izdebnika, Kalwarii Zebrzydowskiej, Krzeszowic, Liszek, Myślenic, Nowej Góry, Sułkowic, Swoszowic, Tenczynka i Tyńca.

Cisza na ulicach

Akcja likwidacyjna rozpoczęła się w piątek 29 sierpnia 1942 r. Szacuje się, że w tym okresie w Skawinie przebywało ok. 2 tys. Żydów. Niemieckie siły policyjne otoczyły miasto, jednocześnie wydano też zarządzenie zakazujące opuszczenia go przez Żydów, a także udzielania im jakiejkolwiek pomocy. W protokole zeznań Kazimierza Sedlaczka zapisano: „Po wyjściu z dworca kolejowego zafrapowała go niesamowita cisza i wyludnienie na ulicach miasteczka. Na murach miasta rozlepione były plakaty w języku polskim i niemieckim z wydrukowanym podpisem Sz. Schaar, Kreishauptmann. Cały afisz był wydrukowany, jedynie daty i nazwy miejscowości były wypisywane kolorowym ołówkiem. Z treści afisza wynikało, że na dzień 27 sierpnia zarządzono wysiedlenie Żydów, że wszyscy Żydzi pod karą śmierci mają się zgromadzić na Rynku, że również pod karą śmierci nie wolno żadnemu Polakowi wyglądać przez okno, ani znajdować się na ulicy, jak również udzielić jakiejkolwiek pomocy Żydowi”.

Dalsze działania były prowadzone w pośpiechu i w brutalny sposób. Ludzi wyganiano z domów i gromadzono na rynku miasta. Wielu nie zdążyło zabrać ze sobą nawet najpotrzebniejszych rzeczy. Osoby uznawane za opieszałe lub chore mordowano na miejscu. Tym z kolei, którzy wzięli za duże bagaże lub zabrali ze sobą np. wózek dziecięcy, odbierano te rzeczy informując, że trafią do specjalnego wagonu. W sobotę oczekujących na rynku poddano selekcji. Wybraną grupę młodych mężczyzn wysłano do julagu w Płaszowie. Około 150-180 osób starszych, chorych, a także dzieci zastrzelono w lesie Podbory nieopodal Skawiny. Kazimierz Sedlaczek wspominał: „Auta zajechały do lasu, położonego niedaleko fabryki, gdzie był wykopany dół w kształcie półkola o średnicy około 30 m. Tam kazano się im rozebrać, siąść nogami do dołu i tak ich pojedynczo strzałami w głowę uśmiercano”. Pozostałych wywieziono do obozu zagłady w Bełżcu. Cytowany już Bernard Fleischman wspominał: „załadowano do wagonów po 160 osób w 1 wagonie zaprawionym wapnem niegaszonym, przykrytym słomą, zadrutowanym; jedzenie i bagaż odebrano z tym, że na to przeznaczono osobny wagon i 2 września odtransportowano do Bełżca”.

W kolejnych godzinach Niemcy przeczesywali getto, poszukując ukrywających się osób. Niewielką grupę Żydów pozostawiono do porządkowania mienia po deportowanych i zamordowanych. Nieliczni ukrywali się w okolicy. Po wojnie społeczność żydowska już się nie odrodziła, a o jej obecności świadczą nieliczne budynki, w tym Synagoga Chewra Thilim, dziś zaadaptowana na biura.

Martyna Grądzka-Rejak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.