Krakowianka Anna Wilczek zdobyła Koronę Gór Polski dla przyjaciółki na wózku. Zobaczcie zdjęcia

Czytaj dalej
Fot. Anna Gaj i Anna Wilczek
Jerzy Filipiuk

Krakowianka Anna Wilczek zdobyła Koronę Gór Polski dla przyjaciółki na wózku. Zobaczcie zdjęcia

Jerzy Filipiuk

24-letnia krakowianka Anna Wilczek dwukrotnie – latem 2022 roku i zimą 2023 roku – weszła w ciągu tygodnia na 28 najwyższych górskich szczytów w naszym kraju. Zdobyła Koronę Gór Polski dla swej o rok starszej przyjaciółki Anny Gaj z Otorowa (województwo poznańskie), która potrzebuje środków na rehabilitację po tragicznym wypadku.

Tragedia na paralotni

Do nieszczęścia doszło 5 sierpnia 2020 roku podczas lotu na paralotni. Piękna dziewczyna, wszechstronnie uzdolniona, absolwentka kierunku bezpieczeństwo narodowe, marząca o zostaniu zawodowym żołnierzem, w wyniku upadku z dużej wysokości (około 20 metrów) - lecąc z instruktorem, który poniósł niewielki uszczerbek na zdrowiu - doznała złamania kręgu szyjnego z uciskiem na rdzeń kręgowy, co spowodowało porażenie kończyn dolnych i niedowład kończyn górnych.

Dziś porusza się na wózku inwalidzkim. Przechodzi rehabilitację, która będzie bardzo długa i kosztowna. Kiedyś zdobywała górskie wierzchołki i pomagała innym, teraz ma do pokonania najtrudniejszy szczyt i sama wymaga wielkiej pomocy.

- Dzisiejszy stan zdrowia Ani i obecny stan medycyny nie pozwala stwierdzić, czy jest szansa, iż moja przyjaciółka w przyszłości stanie na nogi. Turnusy rehabilitacyjne pomagają jej jednak na większą samodzielność i pracę z bezwładnym ciałem. Nie jest w stylu Ani, by się poddać. Jest silna i zdeterminowana. Z roku na rok czyni coraz większe postępy, pokazując wszystkim, że niemożliwe nie istnieje. Zdobywając Koronę Gór Polski chcemy nagłośnić zbiórkę, by Ania mogła nadal walczyć o siebie. 180 tysięcy złotych to kwota, która pozwoli pokryć dwa lata jej rehabilitacji – podkreśla Wilczek.

Połączyła ich pasja

Krakowianka – zajmująca się logistyką i transportem na kraje niemieckojęzyczne w firmie PepsiCo – chodzenie po górach pokochała już w dzieciństwie. Z czasem zamieniło się to w pasję, którą zaraził nią jej tata Roman, a która dała swój upust zwłaszcza w latach 2018-2021, kiedy w wakacje pracowała na recepcji w hostelu w Salzburgu – w pierwszym roku także z poznaną tam Gaj – mając idealną okazję podziwiania alpejskich terenów.

Po powrocie do Polski obie Anie wspinały się na Rysy i wracały w Alpy. Tragiczny wypadek przerwał wspólne wyprawy.

- Po wypadku Ani postanowiłam, że połączę moją górską pasję i sportową wytrzymałość – bo jeżdżę też na rowerze i pływam – aby pomóc jej poprzez nagłośnienie zbiórki środków finansowych na rzecz mojej przyjaciółki. Opracowałam całą logistykę obu tych wypraw. Dla mnie najważniejsze było jednak nie to, że dwukrotnie zdobyłam Koronę Gór Polski, ale to, że mogłam zbierać pieniądze na rehabilitację dla Ani – wyznaje Wilczek.

Dwie górskie wyprawy

Pierwsza wyprawa na 28 najwyższych polskich górskich szczytów odbyła się w dniach 6-12 sierpnia 2022 roku. Wraz z Wilczek wzięli w niej udział jej tata i jej przyjaciółka Aleksandra Ciechańska z Tęgoborzy (powiat nowosądecki) oraz Anita Polakowska z Duńkowic (województwo podkarpackie), która w 2018 roku zdobyła Koronę Europy (weszła na 46 wierzchołków w ciągu 30 miesięcy).

W drugiej wyprawie po Koronę Gór Polskich, która odbyła się w dniach 18-24 lutego 2023 roku, oprócz Wilczek uczestniczyła Miłka Raulin z Gdyni, która w 2018 roku została dziesiątą i zarazem najmłodszą Polką (35 lat i 19 dni), jaka sięgnęła po Koronę Ziemi w wersji 9-szczytowej, a także została trzecią i najmłodszą Polką z trawersem Grenlandii. Na część wierzchołków weszła także wspomniana Ciechańska, wpierając również całą akcję logistycznie, podobnie jak występujący w roli kierowców Roman Wilczek (też wspiął się na część szczytów) i kolega krakowianki - Wiktor Jurczyński z Barcic.

Na szczyt w ciemnościach

Zimowy projekt – ten w założeniu i praktyce zdecydowanie trudniejszy - rozpoczął się w Górach Świętokrzyskich na szczycie Łysica koło Kielc. Stamtąd po pięciu godzinach jazdy kwartet śmiałków udał się w Bieszczady, a potem - w kolejnych dniach - w Beskidy i następnie – przemieszczając się w zachodnią stronę kraju - w dalsze rejony Sudetów, a na końcu w Tatry i Beskid Wyspowy.

Godny podkreślenia jest fakt, że Wilczek i Raulin jako pierwsze Polki w historii zdobyły Koronę Gór Polski zimową porą.

- W sierpniu wstawaliśmy o szóstej rano, kończyliśmy wspinaczkę o dwudziestej. Mieliśmy nawet czas na posiłki w restauracjach. W lutym budziliśmy się o piątej i wspinaliśmy się do dwudziestej pierwszej-dwudziestej trzeciej. Jedliśmy w aucie lub na stacjach benzynowych. Średnio zdobywaliśmy po cztery szczyty dziennie, ale zimą po dwa już w ciemnościach – opowiada Wilczek.

Uwaga na lawiny!

Krakowianka dodaje: - W lutym warunki pogodowe były oczywiście o wiele trudniejsze niż w czerwcu, bo bardzo zmienne. Wyprawę, którą nazwałyśmy „Dziewczyny dla Dziewczyny!”, przesunęłyśmy o tydzień, gdyż na początku miesiąca w Tatrach był czwarty stopień zagrożenia lawinowego. Nie chciałyśmy, żeby projekt w pewien sposób nie nagłaśniał brawury w górach. Udało się nam zdobyć Rysy, gdy był tylko pierwszy stopień zagrożenia lawinowego.

Wilczek pytana, który szczyt był najtrudniejszy do zdobycia zimą, nie ma wątpliwości: - Najtrudniej było na Babiej Górze, bo wiatr w porywach osiągał prędkość 125 kilometrów na godzinę, nie pozwalał pionowo iść; wchodziłyśmy na szczyt zgarbione. Trudny do zdobycia był też szczyt Radziejowa w Beskidzie Sądeckim, ponieważ przeszkadzały nam ciemności, powalony las, głęboki śnieg i przez trzy godziny padający deszcz.

Przypadkowe wejście

W trakcie zimowej wyprawy jej uczestnikom nie brakowało przygód. Wilczek opowiada o jednej z nich: - 19 lutego mieliśmy zdobywać Mogielicę w Beskidzie Wyspowym. To miał być nasz trzeci szczyt w drugim dniu wyprawy. Niestety, znowu zdobywany już w ciemnościach. Wybrałam tym razem inny szlak niż latem ze względu na lepszy dojazd autem. Myślałam, że w warunkach zimowych będzie tam prościej dojechać. Mieliśmy iść szlakiem zielonym z Przełęczy Rydza-Śmigłego, ale kiedy przeszliśmy trzy kilometry w górę, okazało się, że idą z niej dwa szlaki zielone – w przeciwnych kierunkach. I przypadkowo znaleźliśmy się po drugiej stronie jezdni na zupełnie innym szczycie – na Łopieniu zamiast na Mogielicy. Przeżyłam taki „zawał”, że szkoda gadać. Musieliśmy szybko zbiegać. Próbowaliśmy tego samego dnia podejść na Mogielicę, ale warunki pogodowe były ciężkie. Przy plusowej temperaturze były spore roztopy, nogi nam wpadły do wody po kolana, mieliśmy przemoczone buty. Stwierdziliśmy wtedy, że przesuniemy wyjście na Mogielicę na koniec naszej wyprawy, po Rysach. To była nasza mała pomyłka. Zdobyliśmy więc 28 szczytów plus niespodziewanie Łopień.

Jakby była z nimi...

Krakowianka, która wraz z osobami towarzyszącymi jej w wyprawie, poświęciła wiele sił, by swoimi dokonaniami nagłośnić tragedię i pomoc dla przykutej do wózka inwalidzkiego przyjaciółki, ma wielką satysfakcję z tego, jak reagowała ona na ten szlachetny gest.

- Słowa Ani były dla nas największą nagrodą za realizację tego projektu. Na Faceboooku na bieżąco relacjonowałyśmy naszą wyprawę, wrzucałyśmy relację ze zdobywania kolejnych szczytów. Ania pisała, że nam kibicuje, że ogląda nasze relacje i przede wszystkim, że czuje się tak, jakby w tej wyprawie uczestniczyła fizycznie razem z nami. To było dla mnie najważniejsze, bo Ania nie może teraz chodzić po górach. Mogę ją w nie „zabierać” tylko wirtualnie, aby choć w ten sposób się czuła częścią takiego projektu – zaznacza Wilczek.

Chcesz pomóc Ani Gaj stanąć na nogi?
Wejdź na stronę zrzutka.pl

Zimowa Korona Gór Polski dla Ani Gaj

W nawiasach – wysokość szczytu w m n.p.m.

Jerzy Filipiuk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.