Kocie zdrowie z wielkimi pieniędzmi w tle - kto je wyłoży?
Działali z odruchu serca, ale zostali z problemem sami. Żeby dalej leczyć zwierzęta, potrzebne są pieniądze. A do ich odzyskania droga bardzo daleka.
Pamiętacie Państwo głośną interwencję z końca lipca tego roku, gdy właścicielce kawalerki na Wyżynach odebrano 23 - znajdujące się w fatalnym stanie - koty? Zwierzęta mieszkały same, były chore, głodne i brodziły we własnych fekaliach.
Szybko w tej sprawie zadziałali wolontariusze z Bydgoskiego Klubu Przyjaciół Zwierząt „Animals”. Dzięki nim zwierzęta szybko znalazły mieszkania tymczasowe, gdzie dochodzą do zdrowia i „socjalizują się”. Tyle, ze nikt nie przypuszczał, że kociaki będą w tak złym stanie i potrzebna będzie stała pomoc weterynarzy, w tym - operacje.
- Opiekujemy się kotami z ramienia Bydgoskiego Klubu Przyjaciół Zwierząt „Animals”. W piątek jeden z kotów miał operacją ratującą życie. Reszta ciągle dochodzi do siebie - mówi Magdalena Pietsch z BKPZ „Animals”. - Współpracujemy z dwiema klinikami dr Sebastiana Słodkiego i „Korą”, które dają nam pewne upusty za leczenie zwierząt. Rachunek jednak urósł do ponad 7 tysięcy złotych, jest nadal otwarty, ale kiedyś będzie trzeba te pieniądze zapłacić. Decyzją prezydenta Bydgoszczy koty zostały tymczasowo odebrane opiekunce i przekazane pod opiekę BKPZ Animals.
Około 10 osób opiekuje się zwierzętami na zasadzie wolontariatu, i to one ponoszą koszty wyżywienia czy dojazdów do lecznicy. Nie bardzo mogą liczyć na pomoc bydgoskiego schroniska dla zwierząt, które ma swoje problemy.
Co dalej? Czytajcie w dalszej części artykułu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.