Straciła przyjaciela, dach nad głową, spokój i pieniądze. Wszystkie, nawet rentę, którą kilka dni przed śmiercią odebrał Wiesiek. A po tym, jak koczowała na klatce schodowej, Zenobia Barszczewska straciła też nadzieję, że w spokoju dożyje śmierci.
Znajoma staruszki, pani Daniela, mieszkająca w sąsiedztwie na suwalskim blokowisku, mówi, że krewni zmarłego chyba nie mają w sercach Boga. - Jak można kogoś wygnać z domu?! - nie potrafi zrozumieć. - Zwłaszcza zimą i w okresie świąt Bożego Narodzenia. Z psem tak się nie postępuje!
Zofię Barszczewską - przybitą bólem po stracie partnera i bez grosza przy duszy - na razie przygarnęła jedna z córek. Zabrała daleko, bo aż w okolice Warszawy. Ale starsza pani zapowiada, że wiosną wróci do Suwałk, przed dom Wieśka i będzie walczyć o swoje.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.