Justyna Steczkowska obchodzi właśnie 25-lecie swojej kariery. Z tej okazji opowiedziała nam o tym, jak odnalazła w Indiach duchową więź z sobą, co sprawiło, że pogodziła się z Dodą i jak wychowuje swoje dzieci.
- Od kilku tygodni wszyscy funkcjonujemy w domowej kwarantannie. Każdy próbuje znaleźć jakieś dobre strony tej niezwykłej sytuacji. Jak pani sobie z tym radzi?
- Myślę, że tak jak większość ludzi. Kocham nasz dom i miejsce, w którym mieszkam. Mamy dużo szczęścia, bo mam kawałek zielonego ogrodu, do którego możemy wyjść i poczuć się odrobinę swobodniej. Cieszę się, że jesteśmy z dziećmi na co dzień razem, bo moja praca to głównie podróże. Ale prawdą jest, że tego typ kwarantanny, odseparowujący nas od społeczeństwa, pracy, przyjaciół i wolności osobistej, na dłuższą metę nikomu nie służy.
- Niedawno dała pani koncert w internecie na rzecz ciężko chorego chłopca. Nawet w tak trudnych warunkach można spróbować pomóc innym?
- Można, a nawet trzeba, jeśli tylko mamy taką możliwość. Jako społeczeństwo możemy przetrwać jedynie wtedy, kiedy wspieramy się nawzajem w dobrej wierze z miłością i szacunkiem do drugiego człowieka.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.