Józef Maria Ruszar, dyrektor Instytutu Literatury: Pomagamy zrozumieć współczesną literaturę, bo szkoła tego nie uczy

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banaś
Eliza Tropke

Józef Maria Ruszar, dyrektor Instytutu Literatury: Pomagamy zrozumieć współczesną literaturę, bo szkoła tego nie uczy

Eliza Tropke

- Chodząc na wywiadówki moich dzieci zauważyłem, że w każdej klasie jest jeden lub kilku uczniów, którzy albo sami coś piszą, albo wybierają się na studia humanistyczne. I to właśnie oni są zainteresowani literaturą współczesna. Problem leży tylko w tym, że nauczyciele nie mają kontaktu z najnowszą myślą polonistyczną. Nawet jak mówią o Tadeuszu Różewiczu czy Krzysztofie Kamilu Baczyńskim, to nie znają prowadzonych obecnie na ich temat badań. Dlatego my na nowo opowiadamy o tych autorach, by nauczyciele mieli z czego czerpać informacje i przygotowywać młodzież do odbioru ich dzieł - mówi dyrektor Instytutu Literatury Józef Maria Ruszar.

Cztery lata temu, w lutym 2019 roku, na wniosek Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego został utworzony Instytut Literatury. Jak wyglądały jego początki?
Zanim stworzyliśmy Instytut Literatury, narodził się pomysł wydania nowego czasopisma literackiego. I tu pewnie kogoś zaskoczę, ale osobiście byłem temu przeciwny. Uznałem, że istnieje już sporo drukowanych czasopism o takim charakterze, które nie znajdują nabywców, gdyż literatura, a w szczególności literatura współczesna, ta niekomercyjna, nie jest po prostu w modzie. Dlatego pomyślałem, że kolejne pismo niczego nie załatwi, natomiast może mieć pozytywny oddźwięk jako element większej całości. Stąd pomysł stworzenia instytucji, która przygotuje czytelników do odbioru takiego pisma.

Kogo zachęcacie do sięgnięcia po współczesne dzieła literackie?
Przede wszystkim młodzież. Gdy powstawał Instytut Literatury, moje dzieci chodziły jeszcze do szkoły średniej. Chodząc na wywiadówki zauważyłem, że w każdej klasie jest jeden lub kilku uczniów, którzy albo sami coś piszą, albo wybierają się na studia humanistyczne, filologiczne. I to właśnie oni są zainteresowani bieżącym życiem literackim. Problem leży tylko w tym, że nauczyciele niewiele o nim wiedzą, ponieważ często nie mają bezpośredniego kontaktu z najnowszą myślą polonistyczną. Nawet jak mówią o Tadeuszu Różewiczu czy Krzysztofie Kamilu Baczyńskim, to nie znają prowadzonych obecnie na ich temat badań. Są w stanie o nich powiedzieć to, czego nauczyli się wiele lat temu na studiach. Doszedłem więc do wniosku, że należy na nowo opowiedzieć o tych autorach, na nowo przeanalizować ich teksty, na nowo przedstawić ich sylwetki, by nauczyciele mieli z czego czerpać informacje i przygotowywać młodzież do odbioru ich dzieł.

I temu ma służyć kwartalnik kulturalny „Nowy Napis”?
Tak. W tym piśmie chcemy prezentować aktualnie powstającą literaturę i to we wszystkich gatunkach. Dlatego kwartalnik nosi podtytuł „Liryka, epika, dramat”. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest on dość prowokacyjny, bo dziś w modzie jest raczej łamanie schematów gatunkowych, ale ja osobiście uważam, że należy się ich trzymać, przynajmniej na łamach takiego pisma. Dlatego też do współpracy zapraszamy nie tylko uznanych autorów, ale też młodych, nierzadko debiutujących poetów, prozaików i dramaturgów.

Jak „Nowy Napis” dociera do czytelników?
Przede wszystkim przez biblioteki należące do szkół średnich i biblioteki uniwersyteckie. Jest ich w naszym kraju około 7 tysięcy. Biorąc pod uwagę fakt, iż oprócz nauczycieli, uczniów, studentów i wykładowców akademickich zdarzają się też ludzie, którzy są zainteresowani współczesną literaturą, przygotowujemy duży, jak na tego rodzaju publikację, nakład 8 tysięcy egzemplarzy. Ale jak już wcześniej wspomniałem, samo czasopismo nie spełniałoby funkcji edukacyjnych, na których nam zależy. Dlatego raz na kwartał każda biblioteka dostaje „Nowy Napis” w pakiecie z wydawanymi przez nas książkami i to bezpłatnie, ponieważ wszystko odbywa się w ramach państwowego mecenatu nad kulturą.

Jakie książki znajdują się w takiej przesyłce?
Są to wydawane przez Instytut monografie poświęcone największym postaciom polskiej literatury współczesnej, a także antologie utworów lub wznowienia dzieł beletrystycznych. Świetnym tego przykładem jest powieść „Sól ziemi” Józefa Wittlina, pisarza, który o mały włos nie dostał Nagrody Nobla, a który jest zapomniany w naszym kraju.
Wydanie takich książek ma charakter edukacyjny, dlatego posiadają one dużą ilość przypisów, obszerny wstęp i posłowie. Dzięki temu stają się zrozumiałe dla młodzieży. Akcja „Soli ziemi” toczy się na początku I wojny światowej, o której przeciętny uczeń niewiele wie. Na dodatek rozgrywa się ona w Austro-Węgrzech, gdzie mówiono w kilku językach. Pisarz cytuje słowa Hucuła, Węgra, Austriaka, Polaka. I my to wszystko tłumaczymy, przybliżając uczniom i studentom tę genialną powieść. W takim pakiecie mogą znaleźć się także książki poświęcone niegdysiejszej krytyce literackiej, która obecnie w naszym kraju praktycznie nie istnieje. Tu z kolei świetnym przykładem jest Jan Błoński. Przed laty ten wybitny krytyk swoje teksty publikował w wysokonakładowej prasie, a dzisiaj jest znany tylko polonistom. Wydajemy więc całą serię jego esejów poświęconych pisarzom współczesnym, takim jak choćby Wisława Szymborska, Zbigniew Herbert, Stanisław Grochowiak. Sylwetki tej rangi poetów i interpretacje ich wierszy, zawarte w jednej książce, składają się na panoramę tego, co się działo w polskim życiu literackim. Nasza podseria poświęcona wybitnym krytykom jest wspaniała, są tam - nieżyjący już - Andrzej Kijowski, Tomasz Burek, Wiesław Paweł Szymański. Przygotowujemy także zbiory krytyków żyjących, takich jak: Jan Prokop czy Maciej Urbanowski.

Instytut ma także wpływ na bieżące życie literackie. Jak ono się dzięki wam rozwija?
Wciąż z trudem zbieramy się po pandemii. Podczas izolacji ludzie przyzwyczaili się do tego, że w spotkaniach literackich uczestniczą zdalnie, wpatrując się w ekran komputera. Teraz staramy się to zmienić, zapraszając wszystkich chętnych na organizowane przez nas spotkania autorskie, i to zarówno te odbywające się w krakowskiej siedzibie Instytutu Literatury przy ul. Smoleńsk, jak i w różnych innych miejscach w całej Polsce. Dzięki nim popularyzujemy twórczość pisarzy, także tych, którzy wygrywają nasze konkursy.

Organizujecie ich sporo. Który z nich jest dla was najważniejszy?
Od czterech lat naszym głównym konkursem jest Ogólnopolski Konkurs na Książkę Literacką „Nowy Dokument Tekstowy”, który każdego roku przyciąga setki twórców. Biorą w nim udział głównie młodzi autorzy. Nadsyłają oni tomiki poezji czy powieści, które jeszcze nie zostały wydane. Dzięki nam te prace ukazują się w druku. Ich autorzy mogą liczyć na dobre nagrody finansowe, które są w dzisiejszych czasach bardzo ważne dla ludzi piszących.

No właśnie, trudno dzisiaj utrzymać się z pisania. Czy Instytut Literatury pomaga w jakiś sposób autorom?
To jeden z najważniejszych naszych celów. Kiedy powstawał Instytut, wszyscy mieliśmy świadomość, że bardzo trudno w dzisiejszych czasach jest zostać pisarzem zawodowym, który dałby radę utrzymać się tylko z pisania. W Polsce ze swoich książek żyje dosłownie garstka osób. Cała reszta gdzieś pracuje. Jeśli chodzi o poetów, to większość z nich w życiu nie widziała na oczy ani złotówki za swoją twórczość. Żeby wydać tomik poetycki, albo szukają sponsora, albo wydają go własnym sumptem. Z komercyjnego punktu widzenia jest to zrozumiałe, bo poezja sprzedaje się w bardzo niewielkich nakładach. W naszym kraju wiersze czyta tak mało osób, że żadnemu wydawcy nie opłaca się ich wydawać, a publikowanie nawet najwybitniejszych twórców jest dotowane przez państwo. W związku z tym staramy się godziwie płacić autorom za teksty. Żyć się z tego oczywiście nie da; to jest raczej wyraz naszego szacunku dla pracy twórczej.

I to pracy twórczej młodych ludzi, bo to oni najczęściej zajmują się pisaniem poezji.
Tak, ponieważ od tego gatunku przeważnie zaczyna się twórczość. Przez poezję wchodzi się do literatury. To jest zrozumiałe, gdyż wiersz dzięki swojej krótkiej formie jest w stanie wyrazić jakieś przeżycia, emocje, które dotyczą pisarza w tej chwili. Żeby napisać większy tekst prozatorski, dobrze jest mieć doświadczenie życiowe, które zdobywa się z wiekiem. Chociaż bywają wyjątki - pierwsza nagrodzona przez nas powieść, „Podzwonne dla instytutu” Bartosza Popadiaka (tytuł nie ma nic wspólnego z naszym Instytutem!), została napisana przez bardzo młodego i utalentowanego autora.

Wyjątki potwierdzają regułę. Czy fakt, że tak mocno stawiacie na poezję, jest wynikiem tego, że pan sam jest jej fanem?
Na pewno po części tak, gdyż rzeczywiście poezja jest dla mnie bardzo ważna. Głównie czytam wiersze. Towarzyszą mi one od zawsze, gdyż wyrażają nasz czas, nasze egzystencjalne odczucia.

Ostatnio chyba najczęściej czytał pan utwory Jana Polkowskiego. Właśnie ukazała się pana książka „Na ziemi i w niebie. Szkice o ziemskiej i niebieskiej ojczyźnie Jana Polkowskiego”. Dlaczego to tak ważny dla pana poeta?
Do tej pory napisałem kilka książek o Zbigniewie Herbercie, jedną o Różewiczu. Teraz przyszedł czas na Polkowskiego, który jest od nich o pokolenie młodszy. To jest na pewno jeden z najwybitniejszych współczesnych polskich poetów. Mnie się chce o jego poezji pisać. Jest on moim rówieśnikiem, mamy bardzo podobne doświadczenia życiowe, w związku z czym łatwiej mi jest zrozumieć konteksty i podteksty tej poezji. A poezja Polkowskiego wyraża głęboką prawdę naszego czasu i obecne dramaty.

Pewnie wpływa też na to fakt, że jest pan historykiem literatury.
Jako historyk literatury dostrzegam, że nasza poezja, na tle światowej twórczości ma bardzo mocne egzystencjalne i filozoficzne podłoże. Poeci polscy nie zajmują się tylko sobą, swoim często obolałym ja, tylko próbują zrozumieć świat, w jakim żyją i artystycznymi środkami wyrazić to doświadczenie. U Polkowskiego jest to szczególnie widoczne. Ale on jest ciekawy z jeszcze innego powodu. Mam wrażenie, że istnieje dwóch Polkowskich - młody Polkowski, który będąc studentem w latach 70. odważył się sięgnąć po pióro i zaczął pisać poza cenzurą. Później, w latach 80. został uznany za najwybitniejszego poetę stanu wojennego, czego zresztą do dzisiaj bardzo nie lubi, bo uważa, że go to zawęża i szufladkuje. A przecież do 1989 r. wydał cztery tomiki, z czego tylko jeden w stanie wojennym. Następnie na 20 lat zamilkł, skupiając się na budowaniu demokratycznego państwa. Teraz wrócił do pisania i mamy do czynienia z nowym Polkowskim, bardzo już dojrzałym mężczyzną, który powtórnie debiutował w 2009 roku i teraz wydaje kolejne tomiki, a także opowiadania i powieści. Właśnie pracuje nad drugą. Dostrzegam w nich bardzo spójną wizję odczuwania świata, próbę zrozumienia tego, co się dookoła nas dzieje. Jest to - jednocześnie - jego osobista historia i historia jego rodziny, która składa się na historię Polski. Przecież historia narodu realizuje się poprzez indywidualne historie rodzin. Dzięki temu możemy w tej twórczości odnaleźć i siebie.

Czy tego rodzaju literatura wyznacza kierunek, w którym zmierza Instytut?
Tak, będziemy dalej zajmować się współczesną literaturą, która mówi coś o nas. Zamierzamy także publikować teksty pomagające w zrozumieniu współczesnych konwencji i gatunków literackich - przecież szkoła tego nie nauczy.

Eliza Tropke

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.