Jesteśmy jak żaby w garnku…
Gdy rozpalą pod nim ogień robi się przyjemnie, przyzwyczajamy się i nawet jest miło. Kucharze uspakajają co bardziej nerwowych, by nie opuścili garnka, że wzrost temperatury to naturalna kolej rzeczy i nie ma czego się obawiać.
Zacznie się, a może już zaczęło. Brak wody pierwsi odczują mieszkańcy wsi. W miastach jej cena poszybuje w górę, będą przerwy w dostawach. Ciepłe zimy, brak śniegu, a wiosną i latem susze, wpłyną na niższe zbiory, co wywoła wzrost cen artykułów spożywczych.
Zaczną wysychać krany w miastach, przyjdą wyłączenia prądu i to nie na kilka godzin, ale dni. Elektrownie potrzebują bowiem dużo wody do chłodzenia, a w korytach rzek będzie sucho.
Drzewa w lasach uschną albo spłoną. Okresy upałów będą przeplatały się z huraganami zrywającymi dachy i sieci energetyczne, gradem niszczącym resztki upraw i krótkimi ulewami. Te nie nawodnią pól, nie napełnią studni. Spłyną betonowymi i asfaltowymi korytami, które zbudowaliśmy, zalewając ulice i domy, by zniknąć w pustych korytach rzek.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.