Jan Rokita: Drugi atak na Biełsat

Czytaj dalej
Jan Rokita

Jan Rokita: Drugi atak na Biełsat

Jan Rokita

Telewizję Biełsat wymyśliła przed laty ekipa premiera Jarosława Kaczyńskiego, jako wehikuł podtrzymywania narodowej odrębności Białorusinów. Działo się to grubo przed tym, jak Łukaszenka po sfałszowanych wyborach roku 2020 zaprowadził w kraju polityczny terror, po czym sam stał się najwierniejszym wasalem Putina.

Ale w roku 2007, kiedy polska telewizja, we współpracy z polskim MSZ, uruchamiała Biełsat, rosyjska presja na Białoruś już rosła, a białoruski język i tożsamość były wypierane przez wszechobecną rosyjską popkulturę i kłamliwe rosyjskie źródła informacji. Biełsat zatem miał być narzędziem działającym podobnie, jak niegdyś w komunistycznej Polsce zadziałało Radio Wolna Europa. Miał dać Białorusinom prawdziwą i spokojnie przekazywaną wiedzę o polityce, w tym także o białoruskiej opozycji demokratycznej. I zrobić to wszystko w niszczonym rodzimym języku Białorusinów.

Miński tyran był od początku z tego niezadowolony. Mówił, że to „projekt głupi i nieprzyjazny”, choć jeszcze przez dłuższy czas korespondenci Biełsatu mogli półjawnie działać na Białorusi. Ale organizatorka stacji i jej szefowa - Agnieszka Romaszewska stawała się z czasem dla mińskiego reżimu prawdziwym diabłem, coś jak Nowak-Jeziorański dla komunistycznej propagandy w PRL. Co ciekawe, Biełsat (o czym Romaszewska mówiła otwarcie) wspierał powracający w Polsce co jakiś czas pomysł, iżby Łukaszenki nie karać i nie izolować zbyt mocno, bo wtedy jeszcze szybciej podporządkuje się Putinowi.

I taka właśnie fala wyrachowanej polskiej życzliwości wobec mińskiego tyrana zaczęła się w roku 2016, po powrocie PiS do władzy. Wtedy to po raz pierwszy polski rząd podjął próbę zniszczenia Biełsatu, zrywając umowę o finansowaniu stacji przez państwo polskie. Co więcej, zarówno sam szef MSZ Waszczykowski, jak i ówczesny minister ds. europejskich Szymański kłamali w żywe oczy, że Polski nie stać na wydatkowanie śmiesznej rocznej kwoty 17 mln zł, bo tyle wtedy rząd polski wydawał na Biełsat. Tamten pierwszy atak na Biełsat udało się jakoś spacyfikować. A terror polityczny, jaki zapanował na Białorusi po roku 2020, zlikwidował (jak się zdawało) nierozsądne pomysły robienia prezentów mińskiemu tyranowi. Rósł także stopniowo budżet Biełsatu, aż do 74 mln zł w roku 2023.

I nagle teraz, po zmianie władzy w Polsce i siedem lat po tamtym pierwszym ataku na Biełsat, następuje analogiczny drugi atak, tyle że już nie w wydaniu Waszczykowskiego i PiS-u, ale ministra Sikorskiego i Platformy. Zasłużona szefowa stacji jest z hukiem wywalana, ku głośnemu rechotowi mińskich propagandzistów, i to celowo w taki sposób, aby ją osobiście upokorzyć.

A wszystko dlatego, że Romaszewska, tak samo jak siedem lat temu, sprzeciwiła się publicznie
obcięciu budżetu Biełsatu o połowę i jawnym sugestiom nowej władzy, iż z jakichś powodów dalsze działanie Biełsatu jej przeszkadza. MSZ głosi tymczasem kompletnie nonsensowną ideę, wedle której polska telewizja mówić będzie teraz do Białorusinów przez swoją… anglojęzyczną antenę TVP World. I prawdę mówiąc, znów nie sposób ustalić, o co tu tak naprawdę chodzi. Siedem lat temu rząd PiS próbował zlikwidować dzieło, które sam wcześniej stworzył. Teraz to samo chcą zrobić śmiertelni wrogowie PiS. Trudno zatem nie być tu podejrzliwym. Bo aż się ciśnie na usta pytanie: kim naprawdę są w obu wielkich polskich partiach ludzie, którzy nie ustają w zgodnych wysiłkach uciszenia Biełsatu?

Jan Rokita

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.