Jak tam CEPiK? Lepiej nie pytaj
Miałem jeszcze tydzień do końca ważności badania technicznego auta, ale postanowiłem nie ryzykować i męczarnię oczekiwania przeciąć niczym wódz Aleksander węzeł gordyjski. Gdy drugiego dnia po ogłoszeniu rewolucji CEPiK stanąłem w mym dziewięcioletnim czarnym pupilu u bram stacji kontroli pojazdów, to ze schowka wyjąłem książkę, przygotowując się do długiej odsiadki. Pierwsze zderzenie z diagnostą zdawało się potwierdzać obawy. Na grzecznościowe „Jak tam CEPiK?” odpowiedział jednym, za to grubym słowem. Serce zatrzepotało mi w piersi. Pupil w dziesiątej jesieni życia nie może przecież być bez skazy…
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.