Jak policjanci z komisariatu wodnego dbają o ład na zatłoczonej Wiśle
Reportaż. - Dziś na wodzie jest duży ruch - mówi podinspektor Sławomir Halat. - Pływają statki, tramwaje wodne, kajaki, łódki. Przybijają do brzegów. Także nocą. Interwencji mamy więcej niż kiedyś; upominamy, tłumaczymy. Bywa, że wręczamy kilka mandatów dziennie.
Deszcz przestał padać, więc sierżant sztabowy Tomasz Pyciński włączył silnik policyjnej motorówki. Ruszamy. Wawel jest z przodu, Dębniki z prawej; dalej Łosiówka i klimatyczne wille. Kilkadziesiąt lat temu w stronę klasztoru Norbertanek na Salwatorze kursowała jedna drewniana łódź. Przewoźnik odpychał ją od brzegu długim wiosłem. Czasami pruł fale statek wycieczkowy. Zabierał chętnych do Tyńca. Można było wysiąść i pospacerować u stóp opactwa Benedyktynów.
- Dziś na wodzie jest tłoczno - opowiada podinspektor Sławomir Halat. - Stateczki i statki. Katamarany i tramwaje wodne. Kajaki, pontony oraz łódeczki a nawet SUP-y (Stand Up Paddle; deska z wiosłem - red.) płyną, suną, przybijają do brzegów. Także nocą. Interwencji mamy więcej niż kiedyś; upominamy, tłumaczymy. Bywa, że wręczamy kilka mandatów dziennie.
Policjanci wkraczają, gdy wędkarze łowią bez uprawnień, sternik pływa „pod wpływem”, tramwaj wodny zabierze więcej pasażerów niż mu wolno. Ten i ów musi pokazać świadectwo zdolności żeglugowej, patent, dziennik pokładowy. Udowodnić, że ma odpowiednią liczbę wioseł i kamizelek ratunkowych, apteczkę.
Czytaj więcej:
- Wisła jest szlakiem żeglownym. I tu, tak jak na drogach, obowiązują przepisy, które trzeba znać i stosować.
- Nie tak dawno strachu najadły się młode adeptki kajakowania. Co się stało?
- Nie zawsze da się uratować kogoś, kto postanowił rozstać się ze światem.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.