Zbigniew Marecki

Jak po wojnie polski podoficer z Wilna został dobrze płatnym szewcem w Słupsku

Jak po wojnie polski podoficer z Wilna został dobrze płatnym szewcem w Słupsku
Zbigniew Marecki

Lucyna Orlicka, sekretarz Towarzystwa Przyjaciół Wilna i Grodna w Słupsku, miała trzy lata, gdy jej rodzice zdecydowali się opuścić Wilno, ich rodzinne miasto, gdzie dorastali i poznali się. Ich córka do miasta nad Wilejką po raz pierwszy przyjechała dopiero w 1989 roku. Popłakała się, gdy zobaczyła rodzinny domek na ulicy Moniuszki.

Julian Bereznowski, jej ojciec, był żołnierzem zawodowym. W okresie międzywojennym służył jako podoficer w wileńskim garnizonie.

- Mamę poznał, gdy razem ze starszym bratem Piotrem przyszli do sklepu braci Jabłkowskich, aby wybrać garnitury w związku ze ślubem Piotra. Mama była wtedy ekspedientką w dziale męskim. Nie tylko wybrali garnitury, ale na dodatek tata wypatrzył dziewczynę, która bardzo mu się spodobała - opowiada pani Lucyna.

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Zbigniew Marecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.