Paweł Stachnik

Jak Julius Madritsch ocalił życie krakowskim Żydom

Plakat z filmu o Juliusu Madritschu Fot. archiwum
Paweł Stachnik

W hollywoodzkim filmie o Oskarze Schindlerze jest postacią drugoplanową. Nie doczekał się nigdy takiej sławy jak jego kolega, choć także pomagał Żydom w Krakowie. Kim był wiedeński biznesmen Julius Madritsch, który w 1964 roku otrzymał tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata?

Pod Wawelem pojawił się wiosną 1940 r., by - jak sam potem wspominał - uniknąć wcielenia do wojska. Jako Austriak i katolik odrzucał bowiem zasady nazizmu. Podobnie jak Schindler zajął się w Krakowie interesami. Został powiernikiem dwóch żydowskich firm odzieżowych: Krajowej Fabryki Konfekcji Męskiej Strassberg i Spółka oraz Fabryki Bielizny „Hogo”. Firmy zostały połączone, a na ich bazie powstały Konfektionsbetriebe Madritsch - Hogo - Strassberg (potem Julius Madritsch Krakauer Konfektion) z siedzibą przy Rynku Podgórskim 3.

Zatrudniał tych, którzy nie mieli pojęcia o szyciu

Szwalnia wyposażona była w 300 maszyn do szycia, a przedsiębiorstwo zatrudniało około 800 Żydów i Polaków. Stałe zatrudnienie dawało ochronę żydowskim pracownikom z getta, a poza tym praca w szwalni nie była tak ciężka jak w innych branżach. Madritsch starał się umieścić w swojej firmie jak najwięcej Żydów, przekupując w tym celu funkcjonariuszy Urzędu Pracy. Zatrudniał nawet osoby niemające pojęcia o szyciu. Warunki były dobre, zakładowa kuchnia należycie karmiła pracowników, a zatrudnieni dostawali tyle chleba, że część mogli sprzedać i kupić inne produkty spożywcze. W zakładowej stołówce podawano nawet koszerne jedzenie. Madritsch pomagał też Polakom - będącym w potrzebie polskim rodzinom i sierotom, przekazując żywność i odzież ze swojej fabryki lub ofiarowując dary przedstawicielom Kościoła.

Zamówienie na szycie mundurów

Gdy w 1942 r. hitlerowcy przystąpili do likwidacji getta, Madritsch zdwoił wysiłki, by pomagać Żydom. Wspólnie z Judenratem rozpoczął akcję zbierania w getcie wszelkich maszyn do szycia, które przenoszono do jego zakładu i włączano do produkcji. Tak opisywał to w powojennych wspomnieniach: „Były to głównie stare modele z napędem pedałowym i trzeba było je najpierw poddać żmudnym i kosztownym reperacjom, aby móc osiągnąć na nich wymagane jakościowe i ilościowe normy. Najważniejsze było jednak to, żeby były w ruchu i głośno terkotały, gdy fabrykę wizytowały kontrole SS.

Inspektorzy odczuwali wielkie zadowolenie, widząc mężczyzn, kobiety i dzieci, którzy w pocie czoła starali się osiągnąć na tych gruchotach najwyższą wydajność”. Zabiegi te przyniosły efekt - zakłady Madritscha otrzymały zamówienie na szycie mundurów, a praca dla armii dawała przedsiębiorstwu pewne przywileje i stawiała je w rzędzie zakładów ważnych dla wysiłku wojennego. Los 800-osobowej załogi został zabezpieczony. Przynajmniej na jakiś czas.

Przemycano i ukrywano żydowskie dzieci

Zamówienia wojskowe pozwoliły Madritschowi otworzyć kolejne zakłady w gettach w Bochni i Tarnowie. Pracę w nich znalazło 1,5 tys. Żydów. W sumie w całym dystrykcie krakowskim Madritsch dawał zatrudnienie ok. 4 tys. robotników. Gdy dowiedział się o szykowanej przez SS deportacji dzieci z getta do Auschwitz, razem z innym wiedeńczykiem, niemieckim policjantem służącym w getcie, Oswaldem Bosko, zorganizował akcję przemycania dzieci na zewnątrz i ukrywania ich w polskich rodzinach. Pomógł też w przeprowadzeniu kilku udanych ucieczek z getta.

Po likwidacji krakowskiej dzielnicy żydowskiej robotnicy zatrudnieni w jego firmie zostali umieszczeni w obozie koncentracyjnym w Płaszowie. Stamtąd na prośbę Madritscha pieszo przychodzili do zakładu. Kiedy od września 1943 r. nie wolno było opuszczać obozu, Madritsch przeniósł fabrykę do KL Plaszow. Pod pretekstem rozdawania dodatkowej żywności w ramach „premii za dobre wyniki pracy” przywoził do obozu duże ilości żywności, którą rozdawał także niezatrudnionym przez siebie więźniom. Cały czas musiał przekonywać komendanta KL Plaszow Amona Goetha, że jego pracownicy są wartościowi i nie należy ich likwidować.

Zamknięcie fabryki

Wszystkie te działania wzbudziły podejrzliwość niemieckich władz, które aresztowały przedsiębiorcę. Przewieziono go do więzienia Montelupich, a potem do Berlina, ale został zwolniony po 12 dniach. Wrócił do Krakowa i nadal pomagał. Pod koniec 1944 r. SS zamknęło wszystkie swoje fabryki i zlikwidowało obozy. Żydowskich więźniów wysłano do obozów koncentracyjnych. Madritsch nie był w stanie uratować swoich pracowników.

Pozwolono mu zatrzymać około 300 mężczyzn i 200 kobiet w celu zlikwidowania fabryki. Mieli się oni znaleźć w ostatnim transporcie do Gross-Rosen i Auschwitz. Jedynie 60 z nich za zgodą Oskara Schindlera umieszczono na liście pracowników Fabryki Emalia przeznaczonych do ewakuacji. Schindler miał po wojnie duże pretensje do Madritscha, że ten nie podjął starań, by przenieść swoich pracowników do Brünnlitz, co podobno było możliwe.

Po wojnie Madritsch wrócił do Wiednia, w którym mieszkał do końca życia. W 1964 r. otrzymał tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Zmarł w 1984. Nigdy nie zdobył takiej sławy jak jego znajomy z Krakowa Oskar Schindler.

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.