Tomasz Jacek Lis

Jak gorzałka stała się nieodzownym towarzyszem chłopa i każdego domu

Karczmy na polskich ziemiach kusiły gorzałką bywalców. Na nic zdały się prośby i groźby duchownych. Na zdjęciu dawna karczma w Sławkowie Fot. fot. NAC Karczmy na polskich ziemiach kusiły gorzałką bywalców. Na nic zdały się prośby i groźby duchownych. Na zdjęciu dawna karczma w Sławkowie
Tomasz Jacek Lis

Polski satyryk urodzony we Lwowie Stanisław Jerzy Lec pisał przed laty: „Wróciłem z podróży po prowincji i stwierdziłem, że cała Polska jest krajem nadmorskim. Leży nad morzem wódki.” Rzeczywiście tereny II Rzeczypospolitej borykały się z ogromnym problemem alkoholizmu. Zauważały to również władze. Sejm już w kwietniu 1920 roku, kiedy granice Polski stanowiły jeszcze jeden wielki znak zapytania, przyjął pierwszą uchwałę antyalkoholową, gdyż cały kraj tonął w morzu gorzałki.

Nie inaczej było na południu kraju, w niegdysiejszej Galicji, która to miała bogatą tradycję, jeśli idzie o spożywanie napojów wyskokowych. Do 1875 roku przemysł alkoholowy spoczywał w rękach ziemiaństwa, które posiadało prawo pędzenia gorzałki, tzw. przywilej propinacyjny sięgający czasów I Rzeczpospolitej. Przez to wielu publicystów, a także duchownych zarzucało szlachcie rozpijanie włościan. Do częstych praktyk należało płacenie chłopu w gorzałce, którą pan wytworzył. Bywało wręcz, że nakazywano chłopom kupno wódki w ilościach przekraczających ich potrzeby.

Z czasem alkohol stał się nieodłącznym elementem wiejskiego życia. Franciszek Bujak pisał w monografii o Żmiącej: „Toteż wódka stała się nieodzownym towarzyszem chłopa i każdego domu: wódką leczono chorych, usypiano dzieci, rozgrzewano zmarzniętego, wzmacniano osłabionego, ale przede wszystkim zalewano wódką zmartwienie.”

Chłopek ostatni grajcar i ostatnią miarkę zboża i ostatnią kitkę lnu niósł za gorzałkę do żydapomstował przed wiekiem proboszcza ks. Głąbiński

Tylko nieco lepiej było w obszarach miejskich. Według tego, co pisał cytowany wyżej Franciszek Bujak, w Limanowej kobiety z reguły stroniły od alkoholu, zaś męski przedstawiciel populacji naszego miasta: „choć nie regularnie, co dzień, jednak często pije za wiele, co zwłaszcza zdarza się w niedzielę po jarmarku”. Po czym dodaje: „Mieszczanin pije najczęściej w szynku [rodzaj karczmy], żyd zawsze w domu”. Tradycja, wpierw do kościoła a potem na piwko, jak widać w Limanowej ma swoje głębokie historyczne korzenie sięgające okresu sprzed I wojny światowej.

Czytaj więcej:

  • Czasami podejmowano próby uwolnienia chłopów ze szponów alkoholizmu, jakie?
  • Jak wyglądały inicjatywy na rzecz trzeźwości chłopskiej i jakie były jej skutki?

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Tomasz Jacek Lis

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.