Hanna Chrzanowska nie obnosiła się z Panem Bogiem
- Często przy rozstrzyganiu cudu prosi się o opinię lekarzy niewierzących - opowiada ks. dr Andrzej Scąber, delegat arcybiskupa krakowskiego ds. kanonizacyjnych w archidiecezji krakowskiej.
- Krakowska pielęgniarka Hanna Chrzanowska, jako pierwsza przedstawicielka tego zawodu, zostanie jutro błogosławioną. Komu zawdzięcza aureolę?
- Przede wszystkim sobie. Zapracowała na to całym swoim życiem. Przekonany o tym był kard. Karol Wojtyła, który wygłosił kazanie pogrzebowe nad trumną Hanny. I co ciekawe, zamiast zaintonować modlitwę „Anioł Pański” czy „Salve Regina”, którą zwykle odmawia się przy takich okazjach, poprosił o odśpiewanie i zaintonował „Magnificat”. Słowa tej maryjnej „pieśni uwielbienia” są jakby podsumowaniem życia i działalności Hanny, która żyła Bogiem, choć nie obnosiła się z tym. O „świętości życia” kandydatki na ołtarze świadczą jej cnoty, które bada się w procesie beatyfikacyjnym. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że wiodąca w jej przypadku jest miłość Boga i bliźniego. Świadczy o tym m.in. testament Hanny Chrzanowskiej. Pisałago 2 marca 1972 r., czyli rok przed śmiercią. Już wtedy wiedziała, że ma raka. Otóż w testamencie zapisuje wszystkie swoje rzeczy - obrazy, biżuterię, pieniądze - „na rzecz chorych”. Jej marzeniem zawsze było - jak pisze w pamiętniku: „byle chorzy nie cierpieli więcej, niż muszą, byle nie leżeli w brudzie, zaduchu, w odleżynach, w samotności, w zaniedbaniu ciała i duszy”.
Czytaj więcej:
- Co ostatecznie zdecydowało o uznaniu cudu, koniecznego do beatyfikacji Hanny Chrzanowskiej?
- Czy długo będziemy czekać na kanonizację Hanny Chrzanowskiej?
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.