Grzegorz Tabasz o zimorodku: Ma naturę śmieciarza

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Grzegorz Tabasz

Grzegorz Tabasz o zimorodku: Ma naturę śmieciarza

Grzegorz Tabasz

Łagodna zima to najlepszy czas na podglądanie dwóch arcyciekawych zwierząt: zimorodka i rzęsorka rzeczka. Obydwa związane z wodami i obydwa prowadzą ekstremalny tryb życia. Zacznę od zimorodka, gdyż zapowiadana siarczysta zima wygoni go na południe

Czasu zostało więc niewiele. Zimorodek jest stałym rezydentem i to jest główny powód, dla którego przyznaję mu tytuł najpiękniejszego ptaka Rzeczpospolitej. Jest za co. Z postury przypomina nieco otyłego barczystego wróbla z dużą głową i groźnie wyglądającym, dużym dziobem. Zaś piórka to cud natury. Metalicznie niebieski grzbiet ciała kontrastuje z ceglasto pomarańczową piersią. Tu i ówdzie białe aplikacje i takiej samej barwy perełkowany wzorek rzucony na wierzch ciała. Jeśli narobiłem wam apetytu na spotkanie z zimorodkiem, to zobaczenie ptaka jest w zasięgu sobotniego wypadu za miasto. Starczy znaleźć czystą, wolno płynącą rzeczkę ze starymi i pochylonymi nad lustrem wody wierzbami. Mogą być też inne krzewy, choćby olchy często rosnące nad błotnistymi brzegami. W miejscach, gdzie nurt spowalnia zatopiony głaz, a grube konary usłużnie kładą się ku ziemi, będą mieszkać zimorodki. Wpierw zobaczycie szybujący na wysokości koron drzew barwny klejnocik. W pozbawionym listowia krajobrazie każdy ruchomy obiekt jest łatwy do zauważenia.

***

Tym bardziej jeśli jest aż tak kolorowy. Później trzeba cierpliwie i powoli wędrować brzegiem. Zalecam ubranie dostosowane kolorystycznie do otoczenia. Szczegóły niżej. Idąc powoli brzegiem rzeki, prędzej czy później traficie na czatownię. Gruby konar lub obłamany kikut nad wodną głęboczką. Ryby zimują w głębszych partiach wody, co przyciąga zimorodki jak magnes. W takich miejscach ptaki wypatrują zdobyczy. Sprawiają łup i proszę wybaczyć, defekują. Białe ślady i pacnięcia to najlepszy dowód obecności. Reszta jest już prosta. Z lornetką czy aparatem w dłoni czekacie spokojnie na przybycie celu wyprawy. Ptak patroluje kilkukilometrowy fragment brzegu i regularnie przysiada w tych samych miejscach. Ostatnia rada dla początkujących tropicieli: zimorodek ma doskonały wzrok.

Czapki i kurtki w modnych i wyzywających barwach skutecznie go wystraszą. Odblaskowe aplikacje są dobre na wieczorne spacery po uczęszczanych drogach i absolutnie niewskazane dla przyrodnika. Trzeba przywdziać kolory jesieni. Odcienie brązów i szarości. Lub kupioną za kilka złotych z wojskowego demobilu pelerynę w maskującym kamuflażu. Nawet pokrowce na sprzęt powinny być w matowych odcieniach, gdyż ptaki doskonale widzą odbijane przez nie refleksy światła. Leniwym zostają internetowe galerie pełne mniej czy bardziej udanych portretów zimorodka.

***

Łowy zimorodka to fascynująca historia. Poluje na małe ryby długości serdecznego palca. Płocie, ukleje czy strzeble. Latem nie pogardzi rakiem, żabą czy większym owadem. Na cel spada niczym błyskawica z czatowni. Nurkuje na głębokość nie większą niż pół metra i po sekundzie wypływa na powierzchnię z posiłkiem w dziobie. Oszołomione ofiary dobija uderzeniem o pień drzewa i połyka w całości. Ornitolodzy poświęcili sporo czasu na szacowanie efektów polowania. Okazało się, iż blisko osiem zanurzeń na dziesięć kończy się sukcesem. Nurkuje nawet na półtora metra w głąb wody, byle była niezmącona i przezroczysta. Niebywała skuteczność w świecie drapieżców, gdzie większość ataków kończy się zazwyczaj postem. Nim zimorodek zdecyduje się na atak, musi w ułamku sekundy przeliczyć odległość do ruchomego celu. Celu, który ma oczy i bynajmniej nie pragnie zakończyć życia. Uwzględnić załamanie i przesunięcie obrazu na granicy powietrza i wody. Wreszcie zacisnąć dziób lub przebić nim rybkę we wzburzonej wodzie. Wszystkie precyzyjne operacje wykonuje móżdżek mniejszy niż ziarenko cukrowego groszku. Proszę Państwa, czapki z głów przed zimorodkiem czy, jak to się teraz modnie mówi, największy szacunek.

***

Trudno uwierzyć, ale przez długie dekady rybacy i właściciele stawów z rybami patrzyli na ptaszka krzywym okiem. Nawet traktowali jak groźnego szkodnika i prześladowali. W rzeczywistości ptaszek nie gustuje w narybku o grubym karku jak karpie czy kolczastych sandaczach, które mogą mu stanąć w gardle. Narybek pstrąga i lipienia przebywa w silnym nurcie, zaś miejsca, gdzie wyrasta narybek, starczy zabezpieczyć gęstą siatką. Rzeczywiście dotkliwe szkody wyrządzają kormorany i czaple. Zresztą zimorodki nie są specjalnie liczne. Samotny ptak czy rodzina z młodymi zajmuje brzegi rzeki o przeciętnej długości od sześciu do dziesięciu kilometrów. Najlepiej rzeki dzikiej i nieuregulowanej.

Doskwiera im zanieczyszczona czy choćby zmętniała woda. Ścieki wytrują ryby, zaś w drugim wypadku zwyczajnie nie zdołają wypatrzeć łupu. Regulacja brzegów zabiera miejsce na drążenie nor, gdzie zakładają gniazda. Wreszcie ulubione przez meliorantów wycinanie starych drzew rzekomo blokujących przepływ wody podczas powodzi likwiduje czatownie. Potok zakuty w kamienie i o prostym jak strzała korycie to nie są miejsca, gdzie można oczekiwać obecności zimorodków.

Teraz coś o nieco wstydliwej części życia ptasiej piękności. To straszliwy, żeby nie użyć mocniejszego słowa, bałaganiarz. Niestety, to szczera prawda. Korytarze nor prowadzących do gniazda zapełniają szkieleciki ryb. To wypluwki z niestrawionych resztek pokarmu. W odpadach toną jaja i pisklęta. Kiedyś widziałem wylot nory, z której wprost do rzeki wylatywały śmierdzące zepsutą rybą resztki tudzież odchody. I kto by pomyślał, iż tak urokliwy z aparycji ptaszek ma naturę śmieciarza!

***

Z drugiej strony ptak od najdawniejszych czasów fascynował ludzi. Odwzorowany w najdrobniejszych szczegółach anatomicznych zimorodek zdobi lewą krawędź jednego z najbardziej znanych tryptyków Hieronima Boscha. Gwoli sprawiedliwości, centralną część „Ogrodu ziemskich rozkoszy” prócz zimorodka zdobi długa kawalkada namalowanych z fotograficzną dokładnością ptaków, którymi spokojnie można zilustrować współczesne publikacje ornitologiczne. Widać mistrz Hieronim Bosch spędził długie godziny na podglądaniu ptaków. Nie mniej interesujące jest pochodzenie nazwy. Widywany nad brzegami rzek w ciągu zimy ptak miał wydawać potomstwo w najzimniejszej porze roku. Stąd zresztą nazwa, choć w rzeczywistości pisklaki pojawiają się w środku lata, co w gęstych zaroślach uchodziło uwadze niezbyt wnikliwym obserwatorom. Kiedyś na naszych ziemiach nazywano go ziemiorodkiem. Też celnie. Jak by nie było, młode rzeczywiście lęgną się w podziemnych norach. Zaś profesor Jan Sokołowski, nestor polskiej ornitologii, wywodził nazwę ptaka od niemieckiego określenia „lodowy ptak”.
I tu ostatnia uwaga. Gdy lód skuje powierzchnię wody, zimorodek musi odlecieć na cieplejszy zachód czy południe. Lub zginąć. Dlatego namawiam na weekendową wyprawę na zimorodka. Gdy spadnie śnieg, nastanie czas na rzęsorka rzeczka, ale to już zupełnie inna historia.

Grzegorz Tabasz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.