Grzegorz Tabasz o sikorkach: Lubią sobie skoczyć do oczu

Czytaj dalej
Grzegorz Tabasz

Grzegorz Tabasz o sikorkach: Lubią sobie skoczyć do oczu

Grzegorz Tabasz

Zapracowała na markę ptaka sympatycznego i miłego. Miłego? To gra pozorów. W rzeczywistości sikorki są kłótliwe i agresywne. Nawet w dużym i suto zaopatrzonym karmniku chętnie szczerzą na siebie dzioby i stroszą piórka

Sikorki. Kolorowe. Miłe oku. Ruchliwe. Każdy posiadacz karmnika bez kłopotu rozpozna bogatkę. Nawet w środku miasta. Mieszkańcy podmiejskich okolic mogą dodatkowo ucieszyć oko widokiem modraszki i sikory ubogiej. Zaś ci, co mieli szczęście osiąść blisko lasu, napotkają czubatki, czarnogłówki i sosnówki. Prawdę mówiąc, wszystko zależy od pogody. Jeśli zima jest ciężka z mrozem i śniegiem, ptaki migrują w miejsca, gdzie łatwiej o pokarm i nieco cieplej. Nie wiem, jakim cudem, ale wygląda na to, że jakoś przekazują sobie wiedzę o karmnikach. Do mojego ogrodu zaglądały już w pierwszych dniach listopada, gdy nawet nie myślałem o dokarmianiu. Jesień była wyjątkowo ciepła i owadożerne ptaki doskonale dawały sobie radę. Niemniej zaglądały w okna, sprawdzały okolicę. Widok karmnika (jeszcze pustego) tylko je utwierdził, że jedzenie jak zawsze będzie. Co do ciepła, to w miastach opisano zjawisko miejskiej wyspy ciepła. Stopień, czasem nawet dwa więcej niż poza terenem zabudowanym. Niewiele, ale czasem decyduje o przetrwaniu.

***

Bardzo dobry image ród sikor zawdzięcza bogatce. Niezbyt płochliwa, widywana przez cały rok w otoczeniu ludzi zapracowała na markę ptaka sympatycznego i miłego. Miłego? To gra pozorów. W rzeczywistości sikorki są kłótliwe i agresywne. Nawet w dużym i suto zaopatrzonym karmniku chętnie szczerzą na siebie dzioby i stroszą piórka. Bywa, że skoczą sobie do oczu. Daleko im do statecznych mazurków czy zięb, które w licznej gromadzie spokojnie zbierają pokarm. Taka już ich natura, którą, nawiasem mówiąc, łatwo wytłumaczyć.

Sikory to urodzeni łowcy owadów w każdej postaci tudzież pająków. Menu chętnie uzupełnią tłustymi nasionami i, co pewnie wywoła zaskoczenie, padliną. Widziałem stada sikorek wydziobujących okruszyny mięsa ze szkieletu jelenia upolowanego i ogryzionego przez wilki. Siłą rzeczy konkurują między sobą o pokarm i nic dziwnego, że krzywym okiem zerkają na każdego, kto włazi na zajęty rewir. Zimą, kiedy pokarmowy tort staje się ograniczony, temperatura uczuć mocno wzrasta. W okolicach karmnika mniejsi i słabsi ustępują silniejszym. Jeśli przeciwnik nie zechce zrozumieć sugestywnej mowy ciała, wybucha karczemna awantura, często zakończona efektownym pojedynkiem w powietrzu. W naturalnych warunkach sikorki wypracowały ciekawy sposób unikania konfliktów. Najcięższe, ważące do trzydziestu gramów bogatki żerują na pniach drzew i najgrubszych konarach. Chętnie przysiadają na ziemi i dzięki mocnym dziobom potrafią wydobyć tłuste nasiona z szyszek. Lżejsze o połowę modraszki szukają pokarmu na cieńszych, ale znacznie liczniejszych gałęziach. Najlżejsze sikorki ubogie wyczyniają prawdziwe akrobacje na wiotkich gałązkach. Do tego każdy gatunek zajmuje nieco odmienne środowisko i tylko zimą, gdy emigrują w okolice zabudowań, spotykają się na tym samym terenie. Zaś w pobliżu karmników zawsze panuje tłok, co sprzyja konfliktom.

***

Jeśli ktoś dysponuje chwilą wolnego czasu, proponuję zabawę w sikorkę. Potrzebne będzie szkło powiększające, pęseta i pudełeczko na zbiory. Trzeba podejść do drzewa i wzorem ptaków przepatrzeć pień w poszukiwaniu pożywienia. Proszę się spieszyć, gdyż dzień krótki a do wieczora trzeba nie tylko zaspokoić głód, ale zgromadzić zapas tłuszczu. Jak duży? Taki, by doczekać wschodu słońca. Po pół godzinie zginania karku i klęczenia na śniegu stałem się posiadaczem wyschniętej poczwarki i resztek pająka. Owadziego jaja, których ma być sporo w szczelinach kory, mimo pomocy lupy nie znalazłem ani jednego. Po godzinie eksperymentu zdezerterowałem do domu. Gdybym był sikorką, to zimowy egzamin ze sztuki przeżycia wypadłby fatalnie. Teraz odrobina fizyki. Małe ptaki mają bardzo niekorzystny stosunek objętości ciała do powierzchni. Utrzymanie stałej temperatury ciała wymaga dużo pokarmu. Szczególnie zimą, kiedy straty energii są olbrzymie. Gram tłuszczu ma cenę złota, a szczupła sylwetka to wyrok śmierci. Otyli pożyją dłużej. Wzrok nie dopisuje? Przytępione pazurki? Nie znajdziesz albo nie wydostaniesz pożywienia. Każdy dzień zakończony pustawym żołądkiem zmniejsza szanse na przetrwanie. Noce są długie, w dzień może sypnąć śniegiem. Wówczas liczy się dobra pamięć i katalog zapamiętanych miejsc, gdzie ludzie ustawili karmniki. Skleroza wybitnie skraca życie. Ważny jest też łut szczęścia. Mniej agresywny kolega, co nie zepchnie z gałęzi. I pomyślny upadek w śnieżną zaspę. Zima to rodzaj sesji egzaminacyjnej, a skala ocen zawiera tylko dwie pozycje: śmierć lub życie. Żadne poprawki nie są przewidywane. Okrutne życie? Być może, lecz wiosny doczekają najlepsi. Zaraz, zaraz, jak to leciało? Jednostka niczym, jednostka zerem? Przynajmniej w przypadku ptaków czy szeroko pojmowanej przyrody towarzysz Majakowski miał odrobinę racji. Liczy się przetrwanie gatunku, a życie jednostek to tylko sposób realizacji celu.

***

Nic dziwnego, że przyrodnicy w kwestii zimowego dokarmiania są podzieleni. Każda garść słonecznika, kawałek słoniny zwiększa szanse przeżycia słabszych. Jak to mówią genetycy, pula genowa zostanie zasilona gorszym materiałem, który osłabi gatunek. Ptaki będą liczniejsze, ale nieco mniej zdrowe. Mniej odporne na niesprzyjające warunki. I najważniejszy argument: kiedyś, bez pomocy ludzi doskonale dawały sobie radę. Z drugiej strony, sikory to nieocenieni sprzymierzeńcy każdego ogrodnika i rolnika. Są żywym, wysoce selektywnym i skutecznym pestycydem. Co najważniejsze, pozbawionym jakichkolwiek skutków ubocznych.
W ciągu lata zdarzają się dni, że sikory zjadają tyle owadów, ile wynosi ich waga. Dziesięć, dwadzieścia gramów. Wedle ostrożnych szacunków tylko jedna para bogatek z przychówkiem może zjeść trzy miliony owadów podczas wakacji. Łupem owadożernych ptaków padają te gatunki, które są najliczniejsze. Tak się dobrze składa, że najczęściej są to szkodniki zżerające plony. Do tego sikorki są bardzo płodne i jeśli tylko pogoda i zasoby pokarmu pozwolą, mogą wyprowadzić nawet trzy liczne lęgi w ciągu sezonu. Każdy ptak ocalony dzięki zimowemu dokarmianiu to zaoszczędzone kilogramy chemicznych trucizn, które trzeba by użyć dla ochrony upraw.

Osobiście karmię sikorki każdej zimy. W dobie ogólnoświatowego trendu spadku liczebności ptaków każdy ocalały osobnik jest na wagę złota. Mniej więcej od listopada do początku kwietnia. W jedną z surowszych zim zużyłem duży wór nasion słonecznika. Dobre pięćdziesiąt kilogramów. Nie ukrywam, że liczę na rewanż w postaci ochrony ogrodu. I przyznaję, że nałogowo lubię podglądać ptaki, stojąc przy oknie w cieplutkim mieszkaniu. Przy okazji wspieram pustułki i krogulce. Tłok przy karmniku jak magnes przyciąga upierzonych drapieżców. Atakują jak błyskawica i równie szybko znikają. Gdy zejdą śniegi, tu i ówdzie znajduję stosiki kolorowych piórek. Miejsce, gdzie szczęśliwy myśliwy oprawiał swój łup. No i proszę: niechcący włączyłem się w czynną ochronę ptaków szponiastych, szykując dla nich suto zaopatrzony stół.

***

Nawiasem mówiąc, regularnie zaopatrywany karmnik to tylko połowa sukcesu. Równie ważne są budki dla ptaków umieszczone w ogrodzie. Nowe trzeba powiesić pod koniec zimy, a te zeszłoroczne dokładnie wyczyścić ze starych gniazd. Takie resztki to wylęgarnia pasożytów. I co gorsze, kolejne wyściółki przybliżają nowe gniazdo do otworu wejściowego, gdzie długie łapy kuny mogą wyciągnąć mieszkańców. Porządki zostawiam sobie na połowę lutego. Połączę przycinanie drzew owocowych i remont ptasich mieszkań.

Grzegorz Tabasz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.