Głośna sprawa śpiewaków

Czytaj dalej
Fot. archiwum
Cecylia Kuta - historyk, pracownik IPN Oddział w Krakowie

Głośna sprawa śpiewaków

Cecylia Kuta - historyk, pracownik IPN Oddział w Krakowie

Trzydzieści pięć lat temu, 7 października 1982 r., za śpiewanie „Hymnu internowanych ekstremistów” w obozie w Załężu czterej krakowianie, Bogdan Klich, Krzysztof Krzysztofiak, Jerzy Pilarski i Zbigniew Solak, zostali postawieni przed sądem.

Gdy się junta wystrzela, trafi szlag Jaruzela, orła wrona nie zdoła pokonać” - tak rozpoczynał się popularny w stanie wojennym „Hymn internowanych ekstremistów”, napisany przez Macieja Zembatego. Dalej był fragment o tym, że Jacek Kuroń, uważany wówczas za głównego wroga PRL, zostanie premierem, a Breżniew „tak potężnie się zerżnie, że rozpadnie się mumia Lenina, Potem wszystkich czerwonych hen za Ural się zgoni, I gdy Polska tu zacznie się nowa, Chińczyk gorszy od Berii każe im na Syberii, Aż do śmierci komunę budować”.

„Nie chcemy komuny”

Opozycjoniści osadzeni w obozach internowania po wprowadzeniu stanu wojennego nie tracili ducha. Jedną z form ich oporu wobec reżimu Wojciecha Jaruzelskiego stały się układane i śpiewane przez nich piosenki, które następnie rozpowszechniano w formie śpiewników lub na kasetach.

Takich pieśni i piosenek powstało wiele. Były to zarówno nowe utwory, jak i parafrazy znanych pieśni patriotycznych czy kolęd. Niektóre poważne, inne żartobliwe, nasycone humorem, ale wszystkie miały jeden cel - dodać otuchy w trudnych chwilach. Śpiewano je nie tylko w obozach internowania czy więzieniach, ale też na manifestacjach i w kościołach. Układane spontanicznie opowiadały historię tamtych dni.

Niekiedy w popularnych pieśniach zmieniano pojedyncze słowa. W „Rocie” śpiewano „aż się rozpadnie w proch i pył sowiecka zawierucha”, a w „My pierwsza brygada”: „My internowani, w Łupkowie trzymani…”. Z kolei w oparciu o melodię „Rozkwitały pąki białych róż” śpiewano: „Płacze Polska, bo ją pragną skuć, Wróć, mój chłopcze z tego strajku, wróć…” i dalej „Czemu, Polsko, lejesz gorzkie łzy? On swą śmiercią wolność niesie Ci, Tam na »Wujku«, gdzie od kuli padł, W miejscu, w którym poległ, wyrósł krzyża znak. Nie rozpaczaj, biedna Polsko, nie, Niech nadzieja nie opuszcza Cię, Solidarność żyje przecież w nas, Przyjdzie dzień zwycięstwa, przyjdzie taki czas”.

Dużą popularnością cieszyła się „Zielona wrona” - wykonywana na melodię „Teraz jest wojna” - ze słynnym refrenem: „Zielona WRON-a, dziób w wężyk szamerowany, Kto nie da drapaka, Kto nie chce zakrakać, Ten będzie internowany”. Znienawidzona WRON-a (skrót od Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego) była zresztą tematem wielu tekstów, m.in. piosenki zaczynającej się od słów: „13-tego grudnia roku pamiętnego, Wylęgła się WRON--a z jaja czerwonego.

Rozpostarła skrzydła od Gdańska po Kraków, Wtrąciła za kraty najlepszych Polaków. Rozpostarła skrzydła i klepie slogany, Aż otworzył oczy naród oszukany. Prawdziwi Polacy w więzieniach siedzieli, Bo się o swój honor wreszcie upomnieli”.

Manifestem tamtego czasu stały się słowa piosenki „Nie chcemy komuny”, wzorowane na pieśni żołnierzy podziemia antykomunistycznego z 1944 r. pt. „Szara piechota”, która z kolei nawiązywała do wcześniejszej pieśni legionowej. „Nie chcemy komuny, nie chcemy i już, Nie chcemy ni sierpa ni młota, Za Katyń i Grodno, za Wilno i Lwów Zapłaci czerwona hołota.

Za mordy, za gwałty, cierpienia i łzy, Za lata w niewoli spędzone. Za fałsze, oszczerstwa i cyniczne gry, Nadzieje bestialsko zniszczone. Od Jałty ten koszmar sowiecki już trwa I z każdym wciąż rokiem narasta. Nie lękaj się walki, w szeregu dziś stań, Przed tobą czerwona hałastra. Nie chcemy komuny, podnieśmy więc głos, Nasz protest do Kremla już dotarł. Chwycimy w swe ręce parszywy nasz los, Niech zadrży czerwona hołota”.

Więzienne korytarze huczały jeszcze: „Wyrwij murom zęby krat, Zerwij kajdany, połam bat, A mury runą, runą, runą i pogrzebią stary świat”. Wówczas wściekli strażnicy nie wiedzieli co robić. „Właśnie »Mury« Kaczmarskiego były jedną z najchętniej śpiewanych pieśni. Nawet kiedyś jeden esbek poprosił kolegę, aby dał mu słowa” - wspominał Zbigniew Solak, który w obozie internowania w Załężu siedział w jednej celi z Bogdanem Klichem, Krzysztofem Krzysztofiakiem i Jerzym Pilarskim.

Choćbyś Wojtek sto dekretów wyrychtował, Choćbyś syćkich śwarnych chłopców internował - Solidarność nie zginie w górolskiej dziedzinie

Rozśpiewana cela 238

„Całymi dniami prowadziliśmy dyskusje na temat przyszłości. Staraliśmy się dodawać sobie animuszu, w związku z tym wieczorami urządzaliśmy seanse śpiewacze, swoiste konkursy, która cela ciekawiej, ładniej i głośniej zaśpiewa. Repertuar był coraz bogatszy, bo pojawiały się zupełnie nowe piosenki.

Jurek Zacharski na przykład, góral z Zakopanego, dostarczał fantastycznych tekstów śpiewanych na góralską nutę, np. »Choćbyś Wojtek sto dekretów wyrychtował, Choćbyś syćkich śwarnych chłopców internował - Solidarność nie zginie w górolskiej dziedzinie, Nie ty bedzies nom gorolom harnasiował«. Grypsami przychodziły też piosenki z zewnątrz” - zapamiętał Klich.

„Często zaczynaliśmy wieczorne śpiewy, które wkrótce podejmowało całe piętro. Przebojem okazała się piosenka »Gdy się junta wystrzela, trafi szlag Jaruzela«. Jej słowa dostarczył nam ojciec Krzysztofa Krzysztofiaka. Pierwszy raz zaśpiewaliśmy ją 2 lutego 1982 r. Gdy skończyliśmy z sąsiednich cel rozległy się okrzyki: »bis, bis!« i brawa. W kilka dni znali ją już wszyscy, ale dla nas zaczęły się kłopoty” - wspominał Solak.

Na początku marca 1982 r. czterej więźniowie celi nr 238 oskarżeni zostali z art. 270 par. 1 kodeksu karnego. Postawiono im zarzut, że „przez śpiewanie piosenek o treściach antypaństwowych i antysocjalistycznych publicznie lżyli, wyszydzali i poniżali Naród Polski, Polskę Rzeczpospolitą Ludową, jej ustrój i naczelne organy”. Dowodem w sprawie stało się nagranie magnetofonowe wykonane przez jednego z funkcjonariuszy krakowskiej SB ze specjalnej grupy inwigilującej internowanych z Krakowa.

„Zabawa została przerwana w marcu. Nasza cela została poproszona do prokuratora wojskowego, gdzie każdy dostał akt oskarżenia. To było zdumiewające, ale zostaliśmy oskarżeni o »szerzenie treści antysocjalistycznych w miejscu publicznym«. Proces miał się odbyć w trybie doraźnym, a groziły nam co najmniej trzy lata” - wspomina Klich.

Oskarżeni zostali przeniesieni do pawilonu więzienia, w którym osadzeni byli więźniowie kryminalni. Od tej chwili, jako więźniowie z sankcją prokuratorską, pozbawieni zostali możliwości widzeń z najbliższymi.

Wyrok za piosenkę

Pierwotny termin rozprawy wyznaczono na 20 marca 1982 r. Został on jednak odroczony z powodu choroby Klicha, który trafił na leczenie do szpitala więziennego w Krakowie przy ul. Montelupich, gdzie wkrótce dołączył do niego również Solak. W tym czasie w sprawie Solaka i umożliwienia mu odwiedzin rodziny interweniował dwukrotnie u szefa MSW Czesława Kiszczaka sekretarz Episkopatu abp Bronisław Dąbrowski.

W piśmie z 23 czerwca 1982 r. stwierdzał: „Za śpiewanie pieśni - podobno antypaństwowych - zamieniono mu internowanie na areszt. Rozprawy dotąd nie było, a przez cały czas od aresztowania, już około trzech miesięcy żona - wychowująca kilkumiesięczne dziecko nie ma widzeń”. Interwencje hierarchy odniosły niewielki skutek. Na pierwsze widzenie z rodziną zezwolono Solakowi dopiero pół roku później.

Rozprawa odbyła się 7 października 1982 r. przed Sądem Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Warszawie z siedzibą w Rzeszowie. „Dzięki pomocy wielu ludzi z zewnątrz udało się przesunąć rozprawę na październik. No i w trakcie zmienił się szef sądu garnizonowego w Rzeszowie, na mniej surowego.

Sama rozprawa była szczytem absurdu. Nasi adwokaci skutecznie wykazali, że więzienie nie jest miejscem publicznym. Oskarżyciel utrzymywał, że więzienie jest jednak miejscem publicznym i każdy może mieć do niego dostęp. Publiczność co chwilę spadała ze śmiechu z krzeseł. Na szczęście skończyło się uniewinnieniem, a do nas przylgnęło określenie »sprawa śpiewaków«” - wspominał Klich.

Prokurator żądał po trzy lata więzienia dla Klicha, Piekarskiego oraz Solaka i dwa lata dla Krzysztofiaka, któremu nie udowodniono, że śpiewał. Sąd jednak uniewinnił wszystkich oskarżonych.

Losy kraju potoczyły się wprawdzie inaczej niż w „Hymnie internowanych ekstremistów”, ale kilka lat później spełniły się słowa innej piosenki „Spełnią się nasze sny, Przyjdzie wolność, a my solidarny spleciemy nasz krąg”.

Cecylia Kuta - historyk, pracownik IPN Oddział w Krakowie

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.