Giełda samochodowa na Załężu w Rzeszowie, czyli auta, mydło i powidło

Czytaj dalej
Fot. Ula Sobol
Bartosz Gubernat

Giełda samochodowa na Załężu w Rzeszowie, czyli auta, mydło i powidło

Bartosz Gubernat

Podczas gdy większość ludzi w niedzielę rano smacznie śpi, tysiące giełdowiczów od świtu buszuje na bazarze na Załężu w Rzeszowie. Jedni wertują boksy z używaną odzieżą, inni szukają narzędzi, mebli i zabawek. Decyzję o zakupie samochodu podejmują zagryzając grillowaną kiełbasę, przy akompaniamencie disco polo. Takiego klimatu nie ma nigdzie indziej...

Niedzielny poranek. Ulice w centrum Rzeszowa świecą pustkami. Sygnalizacja na skrzyżowaniach pulsuje na żółto, na chodnikach ani żywej duszy. Tylko na Placu Wolności kilku podchmielonych mężczyzn czeka po nocnej imprezie na autobus. Samochodów jak na lekarstwo, poza kilkoma taksówkami i policyjnym radiowozem nie jeździ prawie nic. Dochodzi wpół do szóstej rano.

Na placu od 5 rano

W tym samym czasie ulica Załęska i Rzecha są już pełne samochodów. Spory ruch także w Trzebownisku. Z każdego kierunku kierowcy jadą w stronę elewatora zbożowego przy ulicy Spichlerzowej. Od kilkudziesięciu minut trwa tutaj cotygodniowa giełda samochodowa. Pierwsi sprzedawcy na miejscu są od czwartej. Pieczołowicie układają na foliach rozłożonych na ziemi swoje towary. Na razie klientów jest jeszcze mało, ale za dwie godziny będzie od nich czarno.

- Dobra pogoda to podstawa. Kiedy nie pada deszcz i jest w miarę ciepło, przez giełdę przewija się grubo ponad 20 tysięcy ludzi. Część z nich to klienci szukający samochodów, inni przyjeżdżają na bazar. Nie brakuje i takich, którzy nie kupują nic, ale po prostu co niedzielę wpadają na kiełbasę. Wśród stałych bywalców panuje powiedzenie, że niedziela bez giełdy, to niedziela stracona. I coś w tym musi być, skoro od lat popularność tego miejsca nie maleje - mówi Marek Rak, kierownik giełdy samochodowej w Rzeszowie.

Jak wygląda dzień na giełdzie? Podczas gdy jeszcze kilka lat temu część bazarowa była tylko niewielkim uzupełnieniem handlu samochodami, dzisiaj proporcje się odwróciły. W latach 90. w szczycie sezonu giełdowego zdarzało się, że na plac handlowy wjeżdżało nawet 1100 samochodów. Dziś jest ich średnio 500, podczas gdy stoisk bazarowych regularnie rozkłada się ponad 200. Szczyt sezonu przypada na wiosnę.

W dalszej części przeczytasz:

  • jaki sposób znaleźli sobie handlarze sprowadzanymi sanochodami na utrzymanie się na rynku
  • co na giełdowym bazarze można kupić po okazyjnej cenie
  • czy zakaz handlu w niedzielę przekłada się na handel na giełdzie

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Bartosz Gubernat

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.