Gdyby nie pies Szot z rzeszowskiego STORAT-u, 74-letni mężczyzna nie przeżyłby tej nocy
Ratownicy z psami STORAT uratowali życie 74-letniemu mężczyźnie cierpiącemu na zaniki pamięci. Tylko dzięki szybkiej akcji i niezawodnemu, psiemu powonieniu, starszego człowieka udało się w porę odnaleźć i oddać pod opiekę lekarzom.
Dyżurny Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie z prośbą o pomoc zatelefonował do STORAT-u w poniedziałek kwadrans po godzinie 21. Z jego relacji wynikało, że w okolicach Sandomierza zaginął 74-letni mężczyzna cierpiący na chorobę alzheimera. Policyjne poszukiwania nie przyniosły rezultatu, dlatego o pomoc poproszono ratowników z psami. Pięć osób z dwoma psami wyjechało z bazy nieco ponad godzinę później.
- Po północy wyznaczyliśmy teren do przeszukania, podzieliliśmy się na dwa zespoły i około godziny 1 rozpoczęliśmy akcję
– mówi Tomasz Maciejewski, prezes STORAT.
W dalszej części:
- jak przebiegały poszukiwania
- jak wygląda praca ratowników STORAT-u
- co lubi robić Szot, gdy nie ratuje ludzi
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.