Felieton Tadeusza Płatka. Jak kładłem panele
To oczywiście nie mój pomysł. Wszelkiego rodzaju przemeblowania i odświeżenia nie przychodzą do głowy prawie czterdziestoletnim facetom, którzy wyznają zasadę, że dopóki coś działa, choćby to miała być brzydka wykładzina podłogowa, to lepiej zostawić ją w spokoju.
Spokój, continuum, przewidywalność, to są w wieku smugi cienia dobra najwyższe. Decyzja jednak zapadła, podobnie jak wybór technologii, którą fachowo nazywa się metodą gospodarczą, a która w praktyce polega na zaciągnięciu do roboty niewykwalifikowanych członków rodziny. Teść i ja stanęliśmy więc naprzeciw wielkiej sterty paczek z panelami Okland w kolorze biało-szarym, klasy ścieralności AC5 typu zatrzaskowego, co więcej, wobec krzaczastej sterty listew wykończeniowych i kompatybilnych łączników.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.