Felieton Tadeusza Płatka. Bal wszystkich świętych

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas
Tadeusz Płatek

Felieton Tadeusza Płatka. Bal wszystkich świętych

Tadeusz Płatek

Nie było w klasie ode mnie większego przeciwnika halloween. Gdy ta moda na ten rytuał przyszła do nas trzydzieści lat temu, nienawidziłem jej na równi z ZOMO, ubekami, komunistami i wszystkim, co w opozycji do Kościoła.

Nie było w klasie większego ode mnie dewota, kolekcjonera obrazków świętych z potartą o obraz koronką, nie było większego wroga aborcji, eutanazji, strażnika patriarchatu. Ba, nawet po ojcu (bo w klasie każdy z nas to, co ojciec wyznawał) wielbiłem Porozumienie Centrum i braci Kaczyńskich, zanim to było modne. Mało tego, wznoszone na pierwszego maja okrzyki „SLD, KGB” ramię w ramię z Romanem Giertychem, kwiatem Ligi Republikańskiej i Młodzieży Wszechpolskiej, do dziś wspominam z nostalgią.

Halloween było już wtedy, przez mojego katechetę i cały znany mi Kościół, uznawane za rytuał niebezpieczny, odciągający uwagę od istoty zbawienia, w zamian oferując atrakcyjne cukierki, psikusy oraz wydrążone dynie. Panowało wtedy ogólnopolskie polowanie na sekty, jakoby groźniejsze nawet niż narkotyki, po klasach chodzili policjanci z pogadankami, wychowawczyni również wykładała na ten temat treści, które można by w skrócie opisać „zaczyna się od niewinnego halloween, a kończy w piekle albo z kulą w głowie na ulicy, z dala od rodziny”.

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Tadeusz Płatek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.