Fakt - zarówno w parlamencie, jak i w sejmiku województwa bydgoszczanie znaczą niewiele
Prezydent Duda w przemówieniu na Dzień Niepodległości podparł się myślą Romana Dmowskiego: „Jesteśmy Polakami i obowiązki mamy polskie, od prawa do lewa”. Następnego dnia do pracy, od prawa do lewa, zabrali się nowi parlamentarzyści. Jako pierwszy „obowiązki polskie” spełnił Antoni Macierewicz…
W cieniu wydarzeń na Wiejskiej w Toruniu obradował sejmik województwa. Jednym z jego środowych zadań było zapełnienie ubytków w zarządzie i prezydium sejmiku po tym, jak właśnie na Wiejską przenieśli się dwaj wybrańcy narodu z PSL – nowy poseł, a wcześniej wicemarszałek województwa Dariusz Kurzawa i nowy senator, a wcześniej przewodniczący sejmiku Ryszard Bober. Zaskoczenia nie było. Żaden z tych ważnych foteli nie przypadł politykowi z Bydgoszczy. Zajęli je rypinianin i inowrocławianka.
Roman Jasiakiewicz rozczarowanie nowym rozdaniem foteli w sejmiku wyraził już tydzień wcześniej, na etapie zgłaszania kandydatów. Najbardziej dostało się bydgoszczaninowi Łukaszowi Krupie (radny i wiceprzewodniczący sejmiku, zdaniem Jasiakiewicza, „trzęsie portkami”) i całej bydgoskiej Platformie („we władzach regionu bydgoska PO nie ma żadnego znaczenia”).
Przeczytaj dalszą część felietonu
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.