Exposé, czyli rozdarcie między epopeją a fraszką
Próbując dotrzeć do umysłów i serc rodaków, premier Mateusz Morawiecki w sejmowym exposé nie skąpił cytatów. I Wyspiański, i Krasicki, i Baczyński, i Jan Paweł II - słowa tych wielkich Polaków sypały się z przemówienia Morawieckiego, jak z rogu obfitości.
Skoro szef rządu tworzy klimat ważnego wystąpienia, odwołując się co chwilę do utworów poetyckich, to można by pomyśleć, że zwraca się do narodu rozmiłowanych w literaturze bibliofili. To taki żart, bo nie jesteśmy narodem zaczytanym w książkach. Jeżeli już w czymś się z pasją zaczytujemy, to raczej w rachunkach, które zresztą są coraz wyższe.
A jednak Morawiecki swoje przemówienie bardzo szczodrze literaturą okrasił. Zrobił to, bo taka jest konwencja, niewola obyczaju, choć przekornie można by powiedzieć, że literatura - w pewnym sensie - jest w Polsce obecna na każdym kroku. Czasem obecna jest w taki sposób, że aż dreszcz idzie po krzyżu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.