Ekstremalny zjazd ze „śnieżnej piramidy”. Bike Park Kasina - to spory zastrzyk adrenaliny!
Arnold, DH Cup, DH+, DH Chilli, DH Mix, B-Line, Snake, Famili, ale też swojsko brzmiąca Dzika - pod wszystkimi tymi tajemniczymi nazwami skryte są niezwykłe emocje, szybsze bicie serca, olbrzymi zastrzyk adrenaliny, niekiedy strach, ale też wiara we własne umiejętności i - wbrew pozorom - zdrowy rozsądek. Bike Park Kasina na Śnieżnicy raczy nas tym wszystkim w… nadmiarze.
- Śnieżnica - to góra, na którą wjeżdża się bez żadnego wysiłku - zapewnia jeden z rowerzystów. Naprawdę? - Tak, bo tutaj jest krzesełko - śmieje się. I od razu dodaje, że zjazd to, co innego: - Ten wymaga odwagi.
Tu właśnie, w największym parku rowerowym w Polsce, można zmierzyć się z kilkunastoma kilometrami tras oplatających stoki Śnieżnicy, jednego z najbardziej malowniczych wypiętrzeń w Beskidzie Wyspowym.
Bike Park Kasina - kilometry emocji
- „Czarne” - zdecydowane nie, „czerwone” - też nie, „niebieskie” - może nieco później - wyliczała dziewczyna, zerkając na wielką mapę ośrodka. - Może choć „zielona”? - z nadzieją w głosie zapytał chłopak. - Przecież nie zjedziemy kolejką - dodał szybko.
- Na początek niech będzie „zielona” - odrzekła po chwili wahania dziewczyna, niepewnie jednak zerkając w dół stoku. Po kilku minutach ożywionej dyskusji zniknęli z niewielkiej polanki przy górnej stacji krzesełka w Kasinie Wielkiej.
Znacznie szybciej „znikają” wszyscy, którzy na Śnieżnicy wybierają bardziej wymagające trasy. - „Arnold” jest zamknięty, więc jedziemy tą - zaordynował lider kilkuosobowego, mocno ubrudzonego „peletonu”. Wystarczyła chwila, aby młodzieńcy zniknęli między dorodnymi drzewami, mknąc z piorunującą szybkością wąską ścieżyną.
DH Cup Najszybsza trasa w Bike Park Kasina, najeżona skoczniami, uskokami i korzeniami, to trasa tylko dla najlepszych. - Nie wybacza błędów. Tutaj już nie wystarczy tylko kask, ochraniacze, kondycja i perfekcyjna technika, ale potrzeba także sporo zdrowego rozsądku - śmieje się jeden z chłopaków. Za to „Arnold”, choć nieczynny, szczyci się 25-metrowymi lotami…
Śnieżnica - cud świata
Śnieżnica, to nie tylko mekka miłośników, szybkiej, ekstremalnie trudnej jazdy, ale także tych wszystkich, którzy lubią niespieszne spacery.
Ścieżek jest tu wiele. Można wybrać się na podbój wierzchołka - niezbyt trudnym szlakiem - wznoszącego się 1006 m n.p.m. (będąc już tutaj warto poświęcić kilka minut spaceru – dodajmy jednak stromą ścieżką - by odkryć widoki jakie uchyli przed nami słynna polana widokowa, mekka paralotniarzy), albo łagodną trasą wiodącą w kierunku Młodzieżowego Ośrodka Rekolekcyjno-Rekreacyjnego.
A skąd w ogóle wzięła się Śnieżnica? - Już w średniowieczu pisano o niej jako górze Śnieżnej - zaznacza Czesław Szynalik, wielki miłośnik beskidzkich „wysp”. - Nazwę zapewne zawdzięcza płatom śniegu, które i dziś długo zalegają pod jej szczytem - dodaje.
Tak zaś jej uroki opisywał w XIX stuleciu Jan Nepomucen Rostworowski, ziemianin podróżujący po Małopolsce: „Dzieli się na trzy cyple podobne do wyniosłych piramid”. Przez owe „trzy cyple” - Na Budaszowie, Wierchy i Nad Stambrukiem - miejscowi do tej pory mówią o niej Widłak lub Widlata Góra.
Na ziemianinie szczyt ten wywarł tak wielkie wrażenie, że przyrównał go do jednego z siedmiu starożytnych cudów świata. Czy i dzisiaj podbiłaby serce Rostworowskiego „skałami podobnymi wałom murowanym i bastionom”?
Pewnie tak, bowiem Śnieżnica - mimo upływu lat - uroku nie utraciła. Może nieco bardziej otuliła się lasem, coraz niżej schodzącym i skrywającym kolejne jary i wychodnie skalne. Pewnie też zaskoczyłyby go krzesełka sunące po linach pod sam jej wierzchołek, a także narciarze i snowboardziści zsuwający się zimą po jej zboczu, a latem rowerzyści mknący między dorodnymi drzewami.
Śnieżnica doskonale znana jest nie tylko wielbicielom ekstremalnych zjazdów, narciarzom i miłośnikom pieszych wędrówek oraz malowniczych wschodów słońca, ale również paralotniarzom.
Śnieżna Pani potrafi też dać w kość. I w tym jej urok!