Dziś już nikt nie powie, że "polskie filmy są beznadziejne"
Polacy coraz chętniej oglądają rodzime filmy. I to jest dobra informacja. Zła jest taka, że chętniej sięgamy po komercyjną komedię romantyczną czy sensację niż ambitną produkcję.
„Bardzo dobrych filmów było znacznie więcej niż nagród” - czytamy w końcoworocznym podsumowaniu na stronie Stowarzyszenia Filmowców Polskich. I chociaż komentarz dotyczył 42. edycji festiwalu w Gdyni, nieźle pasowałby również do innych przeglądów, w których znalazły się polskie filmy. Z długiej listy sukcesów dość wymienić: wyróżnienia w Cannes („Najlepsze fajerwerki ever”), Wenecji („Książę i dybuk”), nominację do Złotego Globu dla „Twojego Vincenta” czy nagrody Europejskiej Akademii Filmowej („Komunia”, „Pokot”, „Twój Vincent”).
Pieniądze i dobra atmosfera
Według autorki wspomnianego podsumowania dr Anny Wróblewskiej z UKSW dobra passa polskiego kina zaczęła się 12 lat temu, wraz z uchwaleniem ustawy o kinematografii. - Chodzi zwłaszcza o zawarte w niej zapisy o finansowaniu produkcji filmowej. Dotacja (zwrotna) lub pożyczka z PISF to „zaczyn”, który pozwoli producentowi zebrać resztę budżetu.
Czytaj więcej:
- Do kina chodzimy coraz częściej? Dlaczego?
- Jakie filmy wiodą prym?
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.