Krzysztof Błażejewski

Dzieje grzechu w salach filmowych i teatralnych. Na początku była Łuczniczka

W latach 20. i 30.  ub. wieku takie frywolne sceny w przedstawieniach teatrzyku „Perskie Oko” wywoływały protesty Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe W latach 20. i 30. ub. wieku takie frywolne sceny w przedstawieniach teatrzyku „Perskie Oko” wywoływały protesty
Krzysztof Błażejewski

Film „Kler” to kolejny przykład burzy, jaką co jakiś czas wywołują w naszym społeczeństwie dzieła sztuki i wydarzenia kulturalne, jeśli dotykają ludzkiej wrażliwości, sfery sacrum lub tematów tabu. Przykładów kontrowersji i skrajnie rozbieżnych ocen było mnóstwo.

Szczególnym rodzajem reakcji są protesty całych środowisk, związane z wyświetlanymi filmami, wystawianymi spektaklami czy wystawami. Przykładów oburzenia na publiczną prezentację różnych rodzajów sztuki na Kujawach i Pomorzu na przestrzeni ostatniego wieku znaleźć można sporo.

Niewątpliwie największym skandalem w międzywojennej Bydgoszczy było samo istnienie figury Łuczniczki, ustawionej na placu Teatralnym. Naga kobieta, choć z brązu, oburzała wielu mieszkańców. Matki, przechodząc w pobliżu, zasłaniały dzieciom oczy, a co bardziej przedsiębiorcze dewotki ubierały posąg w ciuchy, czyniąc go „przyzwoitym”. Szczególnie w okresie przygotowań do święta Bożego Ciała, kiedy opodal posągu przechodzić miała procesja z fary. Przyzwoici bydgoszczanie i torunianie zaklejali w tamtym czasie także papierem gabloty reklamujące tancerki, występujące w kabaretach, odrobinę tylko rozebrane.

Ale w międzywojniu nie tylko nagość burzyła krew w żyłach mieszkańcom Kujaw i Pomorza, dbających o moralną czystość społeczeństwa. Sprzeciwiano się również głoszeniu „lewackich i liberalnych” haseł i światopoglądów. Każdorazowa wizyta w naszych miastach takich „wichrzycieli”, jak Tadeusz Boy-Żeleński czy Irena Krzywicka z odczytami nt. sytuacji kobiet, świadomego macierzyństwa czy aborcji spotykała się z gwałtownymi protestami nie tylko środowisk kościelnych, ale także lokalnych publicystów. Słowa potępienia padały z kościelnych ambon, mieszkańcy Torunia i Bydgoszczy przed wejściem do sal teatralnych czy odczytowych odmawiali różaniec i modlitwy za błądzących, a dziennikarze wieszali przysłowiowe psy na „wichrzycielach” i właścicielach sal za ich udostępnianie dla głoszenia takich bezeceństw.

„Jedna kupa świństwa”

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Krzysztof Błażejewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.