Dziecko to nie marionetka. Nie przeciągniesz go na swoją stronę

Czytaj dalej
Fot. Pixabay
Katarzyna Piojda

Dziecko to nie marionetka. Nie przeciągniesz go na swoją stronę

Katarzyna Piojda

Mama w pracy, więc dziećmi zajmuje się dziadek. Idzie z wnukami do piekarni. Nagle podjeżdża samochód i wyskakuje z niego czterech mężczyzn. Wciągają dziewczynkę i chłopca do auta.

Do sceny, jak z filmu, doszło w poniedziałkowy poranek na Wyżynach w Bydgoszczy. - Za porwaniem moich siostrzeńców stoi ich ojciec - mówi wujek dzieci ze strony matki.

Para nigdy nie była małżeństwem. Urodziło się jej dwoje dzieci. Najpierw chłopiec, po roku córka. Rodzina mieszkała pod Warszawą. Ojciec prowadzi dobrze prosperującą firmę. Matka, zdaniem jej bliskich, była źle traktowana przez partnera. - Jak więzień w swoim domu - uważa jej brat, wujek dzieci. - Przez 3 lata nie mogła się z nami kontaktować, bo on jej zabronił.

Powrót w rodzinne strony

W tym roku, pod koniec maja kobieta odeszła od partnera. Wróciła z dziećmi (teraz mają 6 i 7 lat) w rodzinne strony, do Bydgoszczy. Tutaj znalazła mieszkanie i pracę. Wszystko zaczęło jej się na nowo układać, aż do feralnego poniedziałku.

Policjanci ustalają okoliczności sprawy. - Ma ona wymiar konfliktu rodzicielskiego - zaznacza kom. Przemysław Słomski z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - O sytuacji powiadomiliśmy sąd rodzinny.

Takie są procedury.

Okazuje się, że sąd już wcześniej wiedział się o konflikcie pomiędzy matką a ojcem kilkulatków.

CZYTAJ TAKŻE: Porwane dzieci w Bydgoszczy. 6-letnia dziewczynka i 7-letni chłopiec wywiezieni przez czterech mężczyzn?

- Krótko po powrocie do Bydgoszczy siostra wystąpiła o zabezpieczenie, czyli o to, aby sąd ustalił, przy którym rodzicu pozostają dzieci.

Ani mama, ani tata nie mają ograniczonej władzy rodzicielskiej, tym bardziej nie są tej władzy pozbawieni. Kobieta chce, żeby dzieci mieszkały z nią , a ich tata - z nim. Sąd jeszcze nie wydał decyzji.

Na zlecenie

6-latka i 7-latek z ojcem przebywają w domu pod Warszawą. Gdy mężczyzna zabrał dzieci, zadzwonił na policję i powiedział, że z nim jadą. I jakim samochodem - to też przekazał. On utrzymuje, że była partnerka utrudniała mu kontakty z córką i synem. - I to do tego stopnia, że w ciągu 1,5 miesiąca widział się z nimi 2 razy, w tym ten drugi raz w minioną niedzielę - mówi detektyw, reprezentujący ojca.

Porwania rodzicielskie mają miejsce częściej niż sobie wyobrażasz. Nie ma odrębnych statystyk, ale problem jest.

Pewna bydgoszczanka na początku czerwca poszła do przedszkola po dziecko, a dziecka nie było. Ojciec, z którym kobieta rozstała się w ubiegłym roku, zabrał je chwilę wcześniej. Od miesiąca dziecko mieszka u taty. Mama wie, gdzie, ale jest bezradna. Siłą malca nie odbierze. Czeka na krok sądu.

Porwane matka z córką

Czasem nie tylko dziecko zostaje uprowadzone. W marcu bieżącego roku w Polsce głośno zrobiło się o Amelce. 3-latka z Białegostoku została porwana razem z mamą. Dwaj mężczyźni wepchnęli je do samochodu i odjechali. Świadkiem zdarzenia była babcia kobiety. Zawiadomiła policję. Komunikat Child Alert (natychmiastowe upublicznienie informacji na temat zaginięcia małoletniego) postawił na nogi cały kraj. Ojciec zamierzał wywieźć Amelkę do Niemiec. Rok temu starał się o sądowe wydanie córki, lecz jego wniosek został odrzucony.

Odebranie wolności

Wszystko dobrze się skończyło dla matki i córki, bo się odnalazły. Dwóch mężczyzn, w tym ojciec dziewczynki, zostało zatrzymanych. Usłyszeli zarzut bezprawnego pozbawienia wolności kobiety i dziecka.

Nowe przepisy, dotyczące porwań rodzicielskich, obowiązują od lipca 2018 roku. Chodzi o zarządzenie nr 48 Komendanta Głównego Policji w sprawie prowadzenia przez policję poszukiwania osoby zaginionej. Wszystko odbywa się zgodnie z ustaleniami. Zawiadomienie o zaginięciu osoby w wyniku porwania rodzicielskiego przyjmuje się od rodzica zgłaszającego zaginięcie i kwalifikuje do kategorii III (na trzy kategorie ogółem ta jest jakby najlżejsza). Do niej bowiem zalicza się dziecko zaginione m.in. w związku z porwaniem przez jednego rodzica. Jak wskazują przepisy, „to w sytuacji, gdy drugi rodzic lub opiekun prawny posiadający pełną władzę rodzicielską bez porozumienia ze zgłaszającym rodzicem zabiera osobę małoletnią, nie informując tego rodzica o jej miejscu pobytu”.

Jeden odbiera drugiemu

Fundacja Itaka Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych też zajmuje się tematem. Zdarza się, że jednocześnie szuka 30 małolatów, zabranych od jednego rodzica przez drugiego. Oferuje wsparcie w poszukiwaniach, bezpłatną pomoc prawną, psychologa, mediacje.

- Dzieci zaginione na skutek takiego porwania to szczególna grupa zaginionych - informują przedstawiciele Itaki. - Służby i instytucje często odmawiają pomocy poszukiwawczej, ponieważ porwanie rodzicielskie w Polsce nie jest przestępstwem. Porwania rodzicielskie traktowane są jako forma konfliktu wewnątrzrodzinnego, który powinien zostać rozwiązany bez angażowania dodatkowych służb. Pokutuje także przekonanie, że dziecko, przebywając z jednym ze swoich rodziców, jest z założenia bezpieczne. Rzeczywistość, niestety, często wygląda inaczej.

ZOBACZ TAKŻE: Firma detektywistyczna: - Dzieci mają się dobrze. Są z tatą. Nic im nie zagraża

Art. 211 Kodeksu karnego mówi o tym, że „kto wbrew woli osoby powołanej do opieki lub nadzoru uprowadza lub zatrzymuje małoletniego poniżej lat 15 (...), podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Równe prawa

W Itace podkreślają: - Zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego dotyczącym tego przepisu porwanie dziecka przez jedno z rodziców nie zawsze stanowi przestępstwo.

Porwanie rodzicielskie w Polsce przestępstwem nie jest, o ile matka i ojciec zachowali równe prawa rodzicielskie. Inaczej, gdy dochodzi do uprowadzenia dziecka przez rodzica mającego ograniczone prawa do sprawowania opieki.

Do porwań dochodzi, gdy po rozstaniu rodzice szarpią się o dzieci. Czasem wręcz dosłownie, fizycznie je szarpią, by zostało albo przy matce, albo przy ojcu. - Wojna, toczona przez rodziców, odbija się na psychice dziecka - wyjaśnia Krzysztof Jankowski, pedagog, dyrektor Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych. - Mama i tata próbują przeciągnąć dziecko na swoją stronę. Chcą, aby tylko wobec jednego z nich córka lub syn byli lojalni. Tak się nie da. Dziecko nie jest marionetką. Nie można wymusić, żeby opowiedziało się po stronie jednego rodzica, zaś drugiego negowało. Brak porozumienia może prowadzić do tego, że dziecku będzie trudniej nawiązywać kontakty, stanie się nieufne.

A przecież najważniejsze ma być dobro dziecka. Ono jest najbardziej bezbronną ofiarą często bezwzględnej walki ludzi, którzy powinni mu być najbliżsi. Rany pozostaną na psychice. Te na ciele się zagoją.

Maska samochodu

Kobieta wróciła z Irlandii z 10-miesięcznym synkiem. Zrobiła to po rozstaniu z mężem. Mąż, na podstawie Konwencji Haskiej, zwrócił się do polskiego wymiaru sprawiedliwości o wydanie mu dziecka. Nie czekał na postanowienie sądu. Przyleciał do Polski odebrać syna. Podjechał z dziadkiem do żony, która akurat była z małym. Mężczyźni, niby dla zabawy, zapakowali chłopczyka do auta. Na serio z nim ruszyli.

Próbując powstrzymać mężczyzn matka rzuciła się na maskę samochodu. Przejechała tak 2 kilometry i spadła. Porywacze uciekli. Ona trafiła do szpitala. Ojciec i dziadek usłyszeli zarzuty. Pierwszy - dotyczący uprowadzenia małoletniego, a drugi - bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia lub trwałego uszczerbku na zdrowiu kobiety.


Katarzyna Piojda

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.