Dramaty millenialsa: Droga wolna

Czytaj dalej
Aleksandra Suława

Dramaty millenialsa: Droga wolna

Aleksandra Suława

Media społecznościowe zalała fala poparcia dla protestujących nauczycieli. Ludzie ozdabiają swoje zdjęcia strajkowym logo i publikują krótkie historyjki o tym, co zawdzięczają pedagogom, dziękują za inspirację, wsparcie oraz wskazanie życiowej drogi. Powtarzane przez lata słowa, że „pani jest głupia”, a nauczyciel to zawód, w którym panuje dobór negatywny, rozwiały się jak sen złoty.

Ja niestety nie mogę dołożyć swojego puzzla do tej układanki. Miałam pecha do nauczycieli. Znakomita większość z nich nie miała predyspozycji do wykonywania tego zawodu, część dzieci potrafili zmusić do nauki strachem, pozostałe po prostu przepychali z klasy do klasy. Mój pech nie zmienia jednak faktu, że ktoś - czy to w kuratorium, czy w gabinecie dyrektora uznał, że mają oni wystarczającą wiedzę i kompetencje, żeby wykonywać swój zawód. A jeśli tak uznał, powinien zaoferować im pensję, która wystarcza na normalne życie.

Normalne, czyli takie, w którym można opłacić mieszkanie, kupić jedzenie, ubranie, lekarstwa, korzystać z kultury i przynajmniej raz do roku pojechać na wakacje. Dwa tysiące z hakiem, czyli to, co widnieje na nauczycielskich paskach z wypłat, to nie jest kwota wystarczająca na normalność. Budżet trzeba więc łatać pieniędzmi dosypanymi przez męża, żonę czy rodziców. Brzmi znajomo? Dla części z Państwa pewnie tak. Tak samo łatają swoje budżety muzealni kuratorzy, bibliotekarze, copywriterzy, pracownicy fundacji i wydawnictw, te miliony osób pracujących w tzw. humanistycznych zawodach.

Cała Polska humanistyka kręci się dlatego, że jej pracowników (ekonomicznie czy ideologicznie) stać na to, żeby pracowali za półdarmo. I cieszę się, że w końcu znalazła się grupa na tyle liczna i zdeterminowana, żeby powiedzieć: dłużej tak nie będziemy.

Zwłaszcza, że te wszystkie oferty kursów programowania w pół roku, korpopracy dla znających więcej niż jeden język albo franczyz takich i owakich są na wyciągnięcie ręki. I można by powiedzieć „droga wolna”. Pytanie tylko, czy naprawdę możemy bez żalu wymienić twórców wystaw, pracowników szkół, fundacji i wydawnictw na programistów czy specjalistów do spraw obsługi klienta? W ekonomicznych słupkach pewnie będzie wyglądało to lepiej, ale w realnym życiu? Raczej nie do końca.

Kibicuję więc nauczycielom z całego serduszka, bo czuję, że walczą nie tylko we własnej sprawie.

Aleksandra Suława

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.