Do Opolskiego Centrum Onkologii zgłosiła się ostatnio kobieta z 9-centymetrowym guzem piersi. Lekarze alarmują, że przypadków zaawansowanych raków, spowodowanych spóźnioną diagnostyką jest coraz więcej. To odległy skutek pandemii COVID-19, choć opolski szpital ani na chwilę nie zamknął się przed pacjentami.
- Wszyscy pacjenci, którzy rozpoczęli u nas leczenie przed pandemią, mogli je kontynuować. Szpital i poradnie pracują w sposób ciągły, zapewniamy bezpieczeństwo wszystkim pacjentom, a jednak mamy ich mniej, niż przed rokiem. Spodziewamy się, że jest wiele osób, które jeszcze nie wiedzą, że mają problem onkologiczny - mówi Marek Staszewski, dyrektor Opolskiego Centrum Onkologii.
Świadczeń pierwszorazowych w 2020 roku było w OCO o 15 procent mniej, niż w 2019. To ponad 1200 porad mniej. Porad początkowych było 18 procent mniej, a to oznacza spadek liczby porad o ponad 1100. Łącznie nowych pacjentów opolska onkologia miała prawie o 2400 mniej, niż przed epidemią koronawirusa.
To są Opolanie, którzy nie wiedzą, że czas im gwałtownie ucieka, bo w onkologii powodzenie leczenia zależy od wczesnej diagnostyki. Miesiące opóźnień to mniejsza o 30-50 procent szansa na 5-letnie przeżycie.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.