Do nas z Ukrainy przyjeżdża się po pracę

Czytaj dalej
Fot. Czesław Wachnik
Jarosław Miłkowski

Do nas z Ukrainy przyjeżdża się po pracę

Jarosław Miłkowski

W ciągu trzech lat liczba Ukraińców, którzy do nas przyjechali wzrosła kilkukrotnie. Coraz częściej legalnie pracują.

- Ludziom z Ukrainy łatwo się zaaklimatyzować w Polsce. Języki są podobne. Wystarczy, że każdy mówi w swoim, tylko wolniej. I używa podobnych wyrazów - mówi Stefania Jawornicka z honorowego konsulatu Ukrainy w Zielonej Górze. Kilka lat temu do jej biura praktycznie nikt nie zaglądał, w zeszłym roku przyszło tu już kilkudziesięciu Ukraińców.

Wzrost zainteresowania naszym krajem widać też u lubuskich pracodawców. W 2014 r. wydali oni Ukraińcom 11.176 oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi (nie musi to oznaczać faktycznego zatrudnienia). W zeszłym roku podobny dokument wystawili już 33.424 Ukraińcom. Obywatelom pozostałych państw - zaledwie 708.

- To prawda, że tęsknię za mężem i wnukami. Ale kiedy na Ukrainie zarabia się, w przeliczeniu, około 300 zł, to jak można wyżyć?! Tym bardziej, że we Lwowie towary są droższe niż w Świebodzinie. A tu dostaję na rękę kilkakrotnie więcej - mówi nam Ludmiła, która przyjechała ze Lwowa. W Polsce jest od trzech miesięcy i pewnie zostanie do końca ważności wizy, czyli przez rok. Pani Ludmiła należy do całkiem sporej grupy Ukraińców, którzy od czasu wybuchu konfliktu ukraińsko-rosyjskiego zdecydowali się przyjechać do naszego kraju. Ilu jest ich w rzeczywistości?

Milion Ukraińców u nas

Podczas zeszłotygodniowej debaty w Parlamencie Europejskim premier Beata Szydło mówiła, że Polska przyjęła około 1 mln uchodźców z Ukrainy. Ludzi, którym „nikt nie chciał pomóc”. Oficjalne dane są jednak inne. Ambasador Ukrainy w Polsce mówi, że wizy na pobyt w naszym kraju wydane zostały 500 tys. Ukraińców.

Jednym z naszych wschodnich sąsiadów, który przyjechał do Polski jest Dima, który pochodzi z Donbasu. Ma dopiero 21 lat i po polsku mówi niewiele. - Mam wizę na 6 miesięcy i będę pracował. W moim miasteczku nie ma wojny, ale w Polsce czuję się bezpieczniej - podkreśla z uśmiechem.

Kolejny z Ukraińców to Rusłan. Do Polski przyjeżdża od lat i ma już kartę stałego pobytu. - W Polsce czuję się doskonale, może nawet chciałbym być tu na stałe, ale żona i dzieci chcą zostać na Ukrainie. Dlatego przyjeżdżam, pracuję przez rok i później na kilka miesięcy wracam do Lwowa. Z zarobionymi w Polsce pieniędzmi - mówi.

- Ludzie są w Polsce życzliwi, warunki pracy dobre, tylko... sama nie wiem, co robi mąż - mówi Ludmiła, Ukrainka ze Świebodzina.
Czesław Wachnik - Ludzie są w Polsce życzliwi, warunki pracy dobre, tylko... sama nie wiem, co robi mąż - mówi Ludmiła, Ukrainka ze Świebodzina.

Zadowolona jest także Krystyna, atrakcyjna blondynka spod Kijowa, która również pracuje w jednym z zakładów w Świebodzinie. - Zarabiam nie najgorzej, ale chciałabym się pobawić i znaleźć chłopaka, a może nawet męża. Tylko tu nie ma nawet dyskoteki - żali się naszemu reporterowi.

Ukraińców spotkać też można w Gorzowie. Kilka miesięcy temu w fabryce telewizorów TPV powstała nawet specjalna linia produkcyjna dla pracowników zza wschodniej granicy.

Jest ich coraz więcej

Obywateli Ukrainy przybywa u nas po rozpoczęciu konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. - Do 2013 r. ich liczba utrzymywała się na stałym poziomie, a od 2014 r. zaczęła wzrastać - mówi Paweł Klimczak, dyrektor wydziału spraw obywatelskich i cudzoziemców w urzędzie wojewódzkim. W 2013 r. wnioski o zezwolenie na pobyt czasowy złożyło 581 Ukraińców, rok później - 800, a w minionym roku - 2.453! Rośnie też liczba wniosków na pobyt stały (w 2013 r. - 74, 2015 - 276) oraz wniosków o pozwolenie na pracę (z 1.430 w 2013 r. do 3.532 w roku ubiegłym).

O wzroście liczby Ukraińców mówi też Stefania Jawornicka, z honorowego konsulatu Ukrainy w Zielonej Górze. - Kiedyś byłam w nim przez trzy dni w tygodniu i nikt nie przychodził. Teraz jestem codziennie po sześć godzin, a i tak brakuje czasu - mówi. - Jeszcze niedawno przyjeżdżali tu mieszkańcy z zachodniej Ukrainy, teraz są to ludzie z Doniecka czy Ługańska, a więc obszarów objętych wojną - dodaje. Jak charakteryzuje tych, którzy przyjeżdżają w nasze strony? - W zdecydowanej większości to imigranci zarobkowi. Najłatwiej mają kierowcy. Oni zawsze znajdą pracę - mówi Jawornicka.

Jarosław Miłkowski

Jestem dziennikarzem gorzowskiego działu miejskiego "Gazety Lubuskiej". Zajmuję się tym, co na co dzień dzieje się w Gorzowie - opisuję to, co dzieje się w magistracie, przyglądam się miejskim inwestycjom, jestem też blisko Czytelników. Często piszę teksty o problemach, z którymi mieszkańcy przychodzą do naszej redakcji w Gorzowie (Park 111, ul. Sikorskiego 111, II piętro). Poza tym bliskie mi są tematy związane z Kościołem. Od dzieciństwa jestem też miłośnikiem żużla, więc zajmuję się też tą dyscypliną sportu. Gdy żużlowcy rozgrywają sparingi, turnieje szkoleniowe a także jeżdżą w turniejach za granicą Polski, wybieram się tam z aparatem fotograficznym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.