Do księdza pedofila chłopcy mówili „Słoniu”
Ksiądz jak pająk zastawiał sieci na chłopców. Emocjonalnie uzależniał od siebie, obdarowywał, by wykorzystać seksualnie.
Ksiądz pedofil Paweł K. przez trzy lata opiekował się ministrantami w bydgoskiej parafii Opatrzności Bożej oraz uczył religii w nieistniejącym dziś Gimnazjum nr 13. Zainteresował się m.in. synem Marii.
Maria opowiada, że jej syn został ministrantem, kiedy wcześniej służbą liturgiczną opiekował się ksiądz Błażej;to był taki prawdziwy duchowny, z powołania. Organizował wycieczki, w których zawsze brali udział rodzice. Zapraszał na wigilie. Zachęcał, mobilizował. W święta nie brakowało chętnych do służenia na mszach.
- Dzieciaki aż się rwały, bo ksiądz Błażej miał do nich podejście, a one lubiły chodzić do kościoła - uśmiecha się Maria.
Gdy ksiądz Błażej został oddelegowany na kolejną parafię, zły los sprawił, że akurat w tym czasie w rodzinie Marii wydarzyła się tragedia. Jakoś wtedy właśnie w parafii Opatrzności Bożej pojawił się ks. Paweł K. Dokładnie rok wcześniej ten wrocławski wikary z parafii św. Ducha został zatrzymany przy próbie wręczenia chłopcom pieniędzy za seks, a w jego komputerze śledczy znaleźli dziecięcą pornografię.
Co mówiły dzieci o księdzu Pawle K.? Czy można było zapobiec tragedii? Czytaj w dalszej części artykułu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.