Dlaczego szef Camerimage znalazł popleczników wśród bydgoskich radnych? Biznes z honorowym pieprzem
Wojną teraz nie pachnie, lecz pachnie wyborami i niehonorową rzeczą byłoby, gdyby prezydentowi nagle zmiękła rura ze strachu, że może się narazić biznesmenom, kinomanom i snobom.
W tym tygodniu stało się to, co właściwie stać się musiało. Na posiedzeniu Komisji Promocji Miasta i Współpracy z Zagranicą bydgoskiej Rady Miasta pojawił się szef festiwalu filmowego Camerimage, Marek Żydowicz, i zakomunikował, że tegoroczny festiwal odbędzie się, jak kilka poprzednich, nad Brdą.
Dlaczego musiało się tak stać? Do następnej edycji Camerimage pozostało pół roku. To za krótki czas, by Żydowicz mógł dogadać się z innym miastem i przenieść tam imprezę. A roczna przerwa w jej organizacji zaszkodziłaby reputacji Camerimage. Jednocześnie Żydowicz nie gwarantuje, co będzie później, choć umowa podpisana z władzami miasta w 2017 r. zakładała, że Bydgoszcz będzie gościć festiwal przez cztery lata. To z kolei riposta Żydowicza na zapowiedź prezydenta Bruskiego, że obetnie dotację na festiwal z 2,5 mln zł do 500 tysięcy. A to była reakcja na nielojalność Żydowicza (choć on sam temu zaprzecza), który wystawił do wiatru i ośmieszył Bruskiego, ukrywając że podpisał wespół z prezydentem Torunia i ministrem kultury list intencyjny w sprawie budowy w Toruniu Centrum Camerimage.
Więcej na ten temat:
Toruń odbierze Bydgoszczy Camerimage?
Przeczytaj dalszą część felietonu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.