Konsorcjum banków, w którym liderem jest PKO BP, podpięło bydgoskiej Pesie finansową kroplówkę z 200 milionami złotych.
Dzięki decyzjom banków (a trudno nie mieć wrażenia, że za nimi stały decyzje polityczne) kryzys w sztandarowej bydgoskiej firmie został zażegnany. PESA może produkować i dostarczać zamówione składy.
Nie ma jednak nic za darmo. Wkrótce w radzie nadzorczej pojawi się nowy człowiek, który będzie reprezentował w niej stronę bankową. Nad finansami - jako członek zarządu - czuwać również będzie przedstawiciel banków. Firmę czeka restrukturyzacja, która zwykle oznacza zwolnienia. Zwykle, bo w w zakładach PESA dotychczas było inaczej. Firma już dawno mogła zwolnić ludzi, gdy np. w zeszłym roku na rynku panowała stagnacja, tak jak to zrobił to konkurencyjny Newag w Gliwicach. Firma wolała jednak zatrzymać ludzi niż wyrzucać ich na bruk. Podobnie może być teraz - tyle że część osób zostanie przesunięta do produkcji, a część będzie musiała liczyć się z obniżką zarobków.
Banki, owszem, wspomogły firmę, ale teraz musimy mieć sporo szczęścia, by wszystko doprowadzić do końca.
Na razie załoga jest niezadowolona z działań zarządu - takie opinie płynęły z poniedziałkowego Walnego Zebrania Akcjonariuszy (większość pakietów akcji ma zarząd, ale załoga jest również drobnym, rozproszonym inwestorem).
w dalszej części artykułu:
- Co zdecydowało, że Pesa wpadła w finansowy dołek?
- najbliższe strategiczne inwestycje Pesy
- jaki los czeka bydgoskie przedsiębiorstwo?
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.