Dla Piotra Adamczyka największą nagrodą jest śmiech widzów
Gwiazda. Od dziecka przejawiał humanistyczne zdolności. Dlatego był w klasie jedynym chłopakiem wśród samych dziewcząt. To wtedy nabył umiejętność oczarowywania innych. Tak mu dobrze szło, że większość widzów do dzisiaj kojarzy go z rolą papieża Polaka.
Już niebawem zobaczymy go w nowej komedii romantycznej. „Całe szczęście” to opowieść o Robercie, spokojnym muzyku orkiestry symfonicznej, w życie którego wkracza niespodziewanie piękna i żywiołowa gwiazda fitness. To kolejny komediowy występ aktora. Bo choć zaczynał od poważnego repertuaru w teatrze, dziś chce przede wszystkim bawić.
- W komediach bardzo lubię grać. Najchętniej tak, by rozśmieszyć widza. Zresztą, to dla każdego aktora największa nagroda, gdy słyszy śmiech na widowni. Poza tym, wydaje mi się, że w tych trudnych czasach, w których żyjemy, wszyscy potrzebujemy rozrywki w kinie. Czasem po prostu chcemy się pośmiać i oderwać od rzeczywistości. Pragniemy, żeby ktoś nam znowu opowiedział bajkę - tłumaczy aktor w „Plejadzie”.
Przeczytaj, jak aktor wspomina swoją karierę
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.