
Przez ponad dekadę Niemcy i sowiecka Rosja prowadziły tajną współpracę wojskową, której podstawą była niechęć do ustaleń traktatu wersalskiego i do Polski
Podpisany w 1919 r. traktat wersalski nakładał na pokonane Niemcy ciężkie warunki. Prócz strat terytorialnych i wielomilionowych reparacji alianci przewidzieli także drastyczną redukcję niemieckich sił zbrojnych. Armia miała zostać zmniejszona do 100 tys. żołnierzy, a Sztab Generalny rozwiązany. Potężną marynarkę wojenną miano zmniejszyć do 15 tys. marynarzy i zaledwie 36 okrętów. Niemcom zabroniono posiadania nowoczesnych rodzajów broni: lotnictwa, okrętów podwodnych, ciężkiej artylerii, gazów bojowych i czołgów. Całe uzbrojenie miało zostać wydane lub zniszczone.
Przestrzeganie rozbrojeniowych zasad miały kontrolować Międzysojusznicza Komisja Wojskowa oraz Komisje Marynarki i Lotnictwa złożone z alianckich oficerów. Zakłady produkujące sprzęt wojskowy miały zostać zamknięte lub pobawione służących do tego urządzeń.
Jak pisze amerykański historyk dr Ian O. Johnson w wydanej właśnie w Polsce monografii „Diabelski pakt. Współpraca niemiecko-radziecka i przyczyny wybuchu II wojny światowej”, tymczasowo zamknięto aż 1600 fabryk, a niemiecki przemysł i armia wydały aliantom prawie 3 mln karabinów, ponad 40 tys. dział i moździerzy oraz ponad 70 tys. karabinów maszynowych.
Ku Rosji
Warunki traktatu wywołały w Niemczech szok i oburzenie. Cesarska armia, tradycyjnie ciesząca się wielkim szacunkiem, została poniżona i sprowadzona do roli sił porządkowych. Jednak jej dowództwo nie zamierzało biernie godzić się na te ograniczenia. Duże ilości broni i sprzętu wywieziono i ukryto w Holandii, Szwecji, Turcji i Hiszpanii. Zakłady przemysłowe ukrywały maszyny służące do produkcji zbrojeniowej. W strukturze Reichswehry umieszczono komórki zajmujące się prowadzeniem prac studialnych nad rozwojem lotnictwa, broni pancernej i chemicznej. Zakładano lub kupowano firmy zajmujące się cywilnymi konstrukcjami lotniczymi, morskimi i mechanicznymi.
Kierownictwo Reichswehry, głównie w osobie szefa Kierownictwa Wojsk Lądowych gen. Hansa von Seeckta, nie godziło się z „dyktatem wersalskim” i już w 1919 r. myślało o nowej wojnie, która pozwoli Niemcom odzyskać utracone tereny, godność i potęgę. Wobec przewagi aliantów zachodnich potrzebny był do tego jakiś sojusznik (Austro-Węgry nie istniały, Turcja była osłabiona). Uwaga kręgów dowódczych zwróciła się więc ku bolszewickiej Rosji.
Kraj ten tak samo jak Niemcy kontestował traktat wersalski i powojenny układ w Europie. Bolszewicy chcieli co najmniej przywrócić granice Rosji z 1914 r., a najchętniej przenieść rewolucję na Zachód i zaprowadzić tam komunizm. Choć bolszewicką Rosję otaczał polityczny i gospodarczy ostracyzm, ale niechęć do Wersalu była w Niemczech silniejsza.
- Po I wojnie światowej istniały w Europie dwa państwa, które uczyniono pariasami: weimarskie Niemcy i bolszewicka Rosja. To je w naturalny sposób zbliżało do siebie. Były też czynniki praktyczne takiego właśnie wyboru Berlina: Rosja - jej izolacja, rozległość i nieprzenikalność dla obcych wywiadów - pozwalała na skuteczne ukrycie i przeprowadzanie tam prób z zakazanymi broniami - mówi dr Jan Szkudliński, historyk wojskowości i tłumacz książki.
Był jeszcze jeden element łączący Berlin i Moskwę – niepodległa Polska. Odrodzona Rzeczpospolita zabrała Niemcom i Rosji spore obszary i stanowiła przeszkodę w ich wzajemnych kontaktach. I jedni, i drudzy uważali, że Polska powinna przestać istnieć.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.