Decyzja o obniżaniu uposażeń jest szkolnym przykładem populizmu, który zabija politykę

Czytaj dalej
Paweł Kowal

Decyzja o obniżaniu uposażeń jest szkolnym przykładem populizmu, który zabija politykę

Paweł Kowal

Nie kończy się debata o odbieraniu pieniędzy posłom i senatorom. Każdy, kto ma inne zdanie, a startował z PiS może nie znaleźć się na liście.

Nie jestem zwolennikiem podwyżek dla polityków, powinien istnieć po prostu mechanizm waloryzowania ich zarobków proporcjonalnie do wzrostu płac, a może nawet proporcjonalnie do wzrostu gospodarczego.

Jednak nie ma żadnych powodów, by ich zarobki obniżać. Po pierwsze dlatego, że mechanizm ten uderza w całą grupę, osłabia elitę polityczną bez względu na poglądy polityczne, pracowitość czy skłonność do poświeceń.

Zastanówmy się, jaki sens z punktu widzenia interesów państwowych, a tylko takie warto brać tu pod uwagę, ma uderzanie w cały parlament. Przecież to i tak dotknie najbardziej tych parlamentarzystów, którzy nie mają dodatkowej działalności gospodarczej, fuchy na uczelni czy czegoś podobnego.

To najmocniej uderzy w tych, którzy mają więcej osób na utrzymaniu itd. Najbardziej na tym ucierpią dzieci posłanki czy senatora i ich być może niepracujący współmałżonkowie - jeśli właśnie ktoś w ich rodzinie musi się opiekować dziatwą.

Decyzja o obniżaniu uposażeń jest szkolnym przykładem populizmu, który zabija politykę. Powoli wracamy do czasów, kiedy na zajmowanie się polityką będą mieli czas wyłącznie bogaci, samotni i starsi, dla których dochody nie są takie ważne. Będą się nią też zajmowali najmłodsi nastawieni na karierę za wszelką cenę i gotowi dla własnej partii upuścić sobie tyle krwi byle utrzymać się na Wiejskiej.

Dodajmy jeszcze do całej sprawy - wydawałoby się - podstawowe kryterium, kryterium sprawiedliwości. Decyzje PiS zmierzające do odebrania części uposażeń parlamentarzystom są najzwyczajniej niesprawiedliwe.

Nawet nikt nie ukrywa, że biorą się nie z tego, że czyjaś praca została źle oceniona, ale po to, by zadowolić podobno powszechne oczekiwanie ludzi, żeby „dołożyć politykom”. To ma być taki element igrzysk. Demokracja, w której decyzja rodzi się, gdy większość kciukiem wskazuje w dół. Taka demokracja nie ma szans. Zawsze kończyła się tyranią, a wcześniej oligarchią.

W gruncie rzeczy nie zajmują mnie bardzo zarobki posłów - piszę tylko dlatego, że wiem, iż oni tego nie napiszą, bo się boją o miejsca na listach. Ale sprawa ma też wymiar społeczny i ktoś napisać powinien. Proszę bardzo: nie widzę nic dobrego w systemowym osłabianiu narodowej elity, nawet jeśli chciałbym, by była mądrzejsza.

Paweł Kowal

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.