To była ulubiona rozrywka paru pokoleń bydgoszczan. Kiedy tylko robiło się ciepło, zaglądali oni na Rybi Rynek, czy już stoi „Ondyna”.
Jeszcze w czasach pruskich mieszkańcy Bydgoszczy za jedną z największych letnich atrakcji uważali przejażdżki statkami po Brdzie i Wiśle. Podobnie było i w międzywojniu. Królowa polskich rzek była spławna, kursowały nią do budowanej dopiero Gdyni statki z Warszawy, a nawet Krakowa. Życie rzeczne kwitło, a ponieważ rejsy trwały długo, załogi czas starały się urozmaicać i umilać poprzez organizację różnorodnych imprez. Największym powodzeniem cieszyły się dansingi.
Statki rzeczne
W latach 20. i 30. ub. wieku bydgoszczanie najchętniej korzystali z rejsów do Brdyujścia, gdzie mieli atrakcyjne tereny wypoczynkowe. Zabaw nalicznych, kursujących tam, stateczkach nie urządzano, skupiano się na przewiezieniu jak największej liczby pasażerów. Parkiety do tańca i lokale dla głodnych i spragnionych czekały na wycieczkowiczów na miejscu, w Brdyujściu.
Przeczytaj dalszą część artykułu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.