Cztery pogrzeby księcia (i niekoronowanego króla) Leszka Czarnego

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Pawel Stachnik

Cztery pogrzeby księcia (i niekoronowanego króla) Leszka Czarnego

Pawel Stachnik

4 lipca 1938 r. w kościele Dominikanów w Krakowie natrafiono na szczątki księcia Leszka Czarnego. Był to kolejny z czterech pogrzebów władcy

10 lipca 1938 r. w krakowskim „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” można było przeczytać taką oto informację: „Od dłuższego już czasu w kościele OO. Dominikanów w Krakowie pod wezwaniem św. Trójcy prowadzi się roboty przy instalacji ogrzewania powietrzem. Prace te przeprowadza się w podziemiach, przyczem instalacja przeprowadzona na razie będzie w prezbiterium kościelnem. Gorące powietrze będzie wydobywać się z podziemi przez dwie duże kraty i ogrzewać kościół. Podczas tych robót natrafiono dnia 4 bm. w prezbiterium kościoła na szczątki niekoronowanego króla polskiego i księcia krakowskiego Leszka Czarnego, który pierwszy otoczył Kraków murami obronnemi. Był on również wielkim dobrodziejem zakonu OO. Dominikanów”.

Rzeczywiście, podczas prac nad ogrzewaniem natrafiono pod marmurową posadzką na niewielką skrzynkę z blachy cynowej w dość złym stanie. Zwołano komisję, do której weszli wojewódzki konserwator zabytków Jerzy Remer, przeor klasztoru Dominikanów, dyrektor Muzeum Narodowego prof. Feliks Kopera, przedstawiciel władz miasta architekt Władysław Ekielski oraz kierownik robót inż. Józef Jamroz.

Komisja najpierw sfotografowała znalezisko, a następnie dokonała jego otwarcia. W środku znajdowała się czaszka i kości, a w brązowej tubie dokumenty opisujące przeniesienie szczątków do znalezionej właśnie skrzynki w 1884 r. Wobec złego stanu blaszanego pudła komisja podjęła decyzję o wykonaniu nowego, następnie umieszczeniu w nim szczątków księcia i wmurowaniu w ścianę prezbiterium. Dokumenty oddano do Archiwum Akt Dawnych Miasta Krakowa celem osuszenia, a następnie zaś, w odnowionej tubie miały trafić do nowej skrzynki.

Kości księcia zostały poddane badaniu w Zakładzie Stomatologicznym Wydziału Medycznego UJ. Następnie umieszczono je w nowej trumience wykonanej z blachy miedzianej. Dołączono do nich poddane konserwacji stare dokumenty z 1884 r. oraz protokół z obecnych badań. Trumienkę włożono do wyciętej w murze wnęki, którą z kolei zamknięto płytą z czarnego marmuru z napisem: „Tu złożono w r. 1938 szczątki Leszka Czarnego”. Płytę zdobił też herb księcia. To złożenie doczesnych szczątków władcy było jednym z czterech jego pogrzebów.

Gospodarz i wódz

Leszek Czarny był synem księcia kujawskiego Kazimierza I i księżniczki śląskiej Konstancji (córki Henryka Pobożnego). W 1257 r. jego matka zmarła, a ojciec - zgodnie z ówczesną praktyką - ożenił się ponownie. Macocha, księżniczka opolska Eufrozyna, nie lubiła swoich pasierbów - Leszka i jego młodszego brata Siemomysła - i starała się ich odsunąć od dziedziczenia. Na tym tle obaj młodzi książęta podnieśli bunt przeciw ojcu, a ten musiał wydzielić im odrębne dzielnice. Leszkowi - ziemię sieradzką.

Młody książę rządził nią z powodzeniem 19 lat. Ten słabo zaludniony teren podniósł na wyższy poziom cywilizacyjny, zakładając miasta i wsie oraz sprowadzając osadników. Po śmierci ojca w 1267 r. dołączył do swojej domeny księstwo łęczyckie, a w 1273 także inowrocławskie.

Rządząc w Sieradzu Leszek nawiązał dobre relacje z władcą sąsiedniej ziemi krakowskiej - Bolesławem Wstydliwym. Książęta utrzymywali przyjazne stosunki i prowadzili wspólną politykę. Te - nieczęste wśród Piastów - życzliwe relacje sprawiły, że bezdzietny Bolesław Wstydliwy zdecydował się po śmierci przekazać księstwo właśnie Leszkowi. Tak też się stało. Gdy w 1279 r. Bolesław zmarł, ziemie krakowską i sandomierską objął Leszek Czarny.

Rychło jednak musiał bronić swoich włości. Oto książę halicki Lew Daniłowicz po pomocy oddziałów litewskich, tatarskich i ruskich w 1280 r. najechał i spustoszył ziemie Leszka, oblegając Sandomierz. Leszek zebrał jednak siły i pod Goźlicami koło Koprzywnicy zadał Daniłowiczowi klęskę, zmuszając go do ucieczki. Okazało się, że Leszek jest nie tylko dobrym gospodarzem, ale i sprawnym dowódcą. Rok późnej najechał bowiem posiadłości księcia śląskiego Henryka Probusa, a w 1282 r. odparł niszczycielski najazd Jaćwingów. Następnie dopędził uciekających łupieżców i rozbił ich doszczętnie. Gdy rok później najazdu dokonali Litwini, im również książę zadał klęskę w bitwie pod Rowinami na Lubelszczyźnie.

Miejsce wybrał za życia

W polityce wewnętrznej Leszek musiał się zmagać z opozycją. Jako że starał się marginalizować możnowładców , rychło popadł z nimi w konflikt. Jego czołowymi oponentami byli biskup krakowski Paweł z Przemankowa, wojewoda sandomierski Janusz Starża i ród Starżów-Toporczyków. Skonfliktował się również z wdową po Bolesławie Wstydliwym, bogobojną księżną Kingą, odmawiając jej prawa do dóbr w Małopolsce, w tym do ważnej Sądecczyzny. Dwa razy zbuntowało się przeciw księciu także rycerstwo, ale za każdym razem władca zbrojnie tłumił rebelię.

W 1287 i 1288 r. na Małopolskę spadł kolejny najazd tatarski. Książę wyjechał na Węgry szukając tam pomocy, a ludność schroniła się w umocnionych miastach. Tatarzy gruntownie spustoszyli dzielnicę, ale grodów nie udało im się zdobyć. Tym razem więc bilans mongolskiego najazdu nie był taki zły jak za poprzednich najazdów.

Leszek zmarł 30 września 1288 r. w Krakowie. Jan Długosz zapisał: „Znękany różnymi klęskami i wojnami prowadzonymi bez powodzenia w ciągu trzech lat i różnymi innymi wypadkami tak wewnętrznymi, jak zewnętrznymi, które zaszły w tym samym czasie, książę krakowski, sandomierski i sieradzki Leszek Czarny zaczął się tak bardzo martwić i trapić, że zwolna tracił siły. Zapadł potem poważniej na zdrowiu i ostatniego września po przyjęciu Ostatniego Namaszczenia zmarł na zamku krakowskim. Pochowano go z należnymi księciu honorami w klasztorze św. Trójcy zakonu kaznodziejskiego [kościele Dominikanów - przyp. PS], po lewej stronie chóru [ołtarza głównego - przyp. PS], które to miejsce wybrał za życia”.

Około 1576 r., gdy w kościele Dominikanów kładziono stopnie przed ołtarzem, z posadzki wyjęto gotycką płytę księcia i wmurowano w ścianę prezbiterium. W 1668 r. w kościele wybuchł pożar, który zniszczył całe prezbiterium, w tym dużych rozmiarów ołtarz oraz grób księcia.

Tak opisywał to świadek wydarzenia: „W sam dzień S. Jacka, który solennie odprawował się w kościele św. Trójcy u oo. Dominikanów […] nie wiedzieć z jakiej przyczyny, w samą północ, ołtarz wielki kosztem znacznym niegdy sprawiony, pozornością i kształtem roboty wszytek kościół przyozdabiający, ogniem zajął się. […] A iż tak posągi w ołtarzu, jako i wszystka struktura ołtarza, wysokością sklepienia dotykająca, z drzewa ogromna wyrabiana była, tedy też pożar i gorącość zbyteczna w kościele być musiała, zwłaszcza iż okna kościelne przy ołtarzu będące nierychło topniały”.

Trzy płyty

Z czasem dominikanie wystawili swojemu dobroczyńcy nowy nagrobek, o wiele bardziej efektowny niż poprzedni. W 1690 r. umieszczono go przy północnej ścianie prezbiterium tuż obok ołtarza głównego. Zasłonił uszkodzoną przez ogień gotycką kamienną płytę z postacią księcia. Nagrobek miał barokową architektoniczną formę. W jego centrum znajdowała się półokrągła nisza z ozdobnym sarkofagiem, na którym w pozycji leżącej, z głową wspartą na dłoni, spoczywała postać księcia. U jego stóp znajdowała się kartusz z orłem.

W zwieńczeniu znajdowały się trzy owalne portrety zasłużonych dominikanów. Na nagrobku umieszczono także łaciński napis, informujący, iż zmarły książę był wielkim dobrodziejem konwentu. Jak podaje znawca dziejów i sztuki Krakowa, nieżyjący już prof. Michał Rożek, drogą analizy stylistycznej autorstwo pomnika księcia można przypisać krakowskiemu snycerzowi Jerzemu Hankisowi, który miał pracownię przy pobliskiej ulicy Stolarskiej.

Ten dużych rozmiarów nagrobek uległ zniszczeniu, gdy kościół Dominikanów spalił się w wielkim pożarze Krakowa w lipcu 1850 r. Bezcenne wyposażenie tej historycznej świątyni poszło z dymem, a znaczna część sklepienia runęła do środka. Podczas odbudowy kościoła pod koniec 1856 r. specjalnie powołana komisja powierzyła krakowskiemu rzeźbiarzowi i kamieniarzowi Edwardowi Stehlikowi nadpaloną płytę nagrobną Leszka Czarnego, aby na jej podstawie wykonał nową, z postacią księcia.

Wtedy też podczas kładzenia nowej posadzki otwarto komorę grobową. Znaleziono w niej resztki trumny, szkielet i fragmenty tkaniny. Komisja pod przewodnictwem przeora Jana Fabiana Webeluna wydobyła kości i tymczasowo złożyła w skarbcu klasztoru. Następnie szczątki włożono do ołowianej trumienki, opatrzono stosownymi dokumentami i rok później uroczyście pogrzebano. Nową płytę nagrobną wykutą w kamieniu przez Stehlika wmurowano poziomo w niewielkiej niszy w ścianie prezbiterium obok ołtarza głównego. W roku 1884 dodano poniżej sporych rozmiarów marmurową tablicę z łacińską inskrypcją upamiętniającą to wydarzenie.

Jak podaje prof. Rożek, szczątki księcia niepokojono raz jeszcze. W 1940 r. z obawy przed Niemcami trumienkę wyjęto ze ściany, by ją ukryć. Potem jednak wróciła na miejsce. Dziś w kościelnym prezbiterium oglądać możemy trzy tablice upamiętniające kolejne pogrzeby Leszka Czarnego (od góry): nagrobną z wizerunkiem księcia (wykutą przez Edwarda Stehlika), mniejszą z 1938 r. oraz większą z 1884 (z łacińskim napisem).

Pawel Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.